Dorota Buczkowska
Żółć zwykła brała się z wątroby
Według starożytnych nauk, człowiek i inne żywe istoty powiązani są z czterema żywiołami: ognia, ziemi, powietrza i wody. Te z kolei, według teorii Hipokratesa i Galena, łączą się z płynami lub tzw. humorami: żółcią zwykłą, czarną żółcią, krwią i flegmą. Ich proporcje w organizmie wpływają na stan fizyczny, a zakłócenia wywołują chorobę. Wyznaczają także temperament (choleryczny, melancholijny, sangwiniczny lub flegmatyczny), wskazują na psychosomatyczną, nierozerwalną współzależność ducha i ciała. Temperament – mieszanina hipokratejskich soków – ma więc z jednej strony podłoże biologiczne, z drugiej – określa indywidualny typ psychiczny.
Rysunki Doroty Buczkowskiej odwołują się do powiązania fizjologii z psychiką i łączenia przepływów emocji z przepływami płynów ustrojowych; badają przestrzenie fizyczności, zmysłowości, uczuć i umysłu. Ułożone w rodzaj tableau, niemal naukowej czy przyrodniczej kolekcji, niepostrzeżenie przechodzą od form abstrakcyjnych w organiczne, figuratywne i fantastyczne. Zachowują przy tym całkowitą autonomiczność i wsobność, wynikającą z ogromnej koncentracji i energii dośrodkowej a kierującą widza gdzieś w głąb – dalej i dalej – w kierunku niewidzialnego centrum. Ich materialność – gęstość i nasycenie przy jednoczesnej transparentności – wynika z zastosowanych materiałów: kolorowych kosmetyków do makijażu. Przepuszczając światło przypominają zdjęcia rentgenowskie bliżej nieokreślonych organów emocjonalnych, zagęszczeń, splotów, pęknięć. Materialność gęstej tkanki rysunków łączy się z cielesnością zarówno form, jak i samego gestu artystycznego, z bezpośrednią relacją dotyku, momentami styku koloru z żywym i ciepłym naskórkiem. Na moment, czerń zagęszczonych kresek przywodzi podświadomie na myśl delikatny ruch rzęs, głęboki róż – kontur ust, beż – kości policzków, na których połyskuje warstwa różu. Wszystko jest już jednak bezkształtne, rozpływa się w abstrakcyjne kłębki i plamy, przywołuje powidokiem zmysłowość ciała, niejednoznaczne emocje, zintensyfikowaną obecność i pustkę.
Niedopowiedziane, balansujące na granicy rozpoznawalności fragmenty,wydają się bliskie, intymne, naturalne lecz zarazem sztuczne i odseparowane, jak martwe komórki, wydzieliny odłączone już od pulsujących życiem cyrkulacji i struktur ciała. Niczym w laboratorium, poddawane są obserwacji i analizie, jednak nie z perspektywy chłodnej i zdystansowanej, ale bliskiej współodczuwaniu i odszukiwaniu w tych strzępkach, własnych brakujących, utraconych, obumarłych, ale może także wciąż potencjalnie aktywnych substancji życiowych.
- Kuratorka wystawy
- Kaja Pawełek