Michał Frydrych
Zamienię obraz na tysiąc słów
Michał Frydrych jest gotów zamienić jeden obraz na tysiąc słów. Jakim językiem przemawia malarz? Jakimi pojęciami operuje obraz? Obrazy Michała Frydrycha obrastają w pojęcia; w perspektywie jego sztuki język jest nie tylko przedmiotem zainteresowania artysty i rzeczywistością, w której jesteśmy zanurzeni, lecz również narzędziem patrzenia.
O wystawie Michała Frydrycha można pomyśleć jak o swego rodzaju artystycznym oscyloskopie. Skonstruowana na podobieństwo aparatu pomiarowego ekspozycja służy do badania zależności między różnymi rejestrami rzeczywistości: między słowem i obrazem, między precyzją pojęć a znaczeniową otwartością abstrakcji, między dosłownością i metaforą, obiektem i przedstawieniem, mówieniem i patrzeniem, a także, last but not least, między wysublimowanymi wizualno-filozoficznymi poszukiwaniami artysty a surowym konkretem jego funkcjonowania jako jednostki w materialistycznym, postkapitalistycznym społeczeństwie w fazie kryzysu.
Drugą metaforą wystawy Frydrycha jest laboratorium alchemicznych przemian. Artysta zmienia mowę w słowo, z tekstu buduje artefakty, których forma wprowadza nas do malarskich obiektów, te zaś wiodą wprost do obrazów. Tu rozpoczyna się sekwencja metamorfoz i mutacji malarskich form, proces przemian prowadzony z wykorzystaniem szerokiego wachlarza środków z arsenału obrazowania: od monochromów i konceptualnych obrazów będących piktoralnymi ekwiwalentami pojęć, przez iluzję i trompe l'oeil, aż po psychodeliczną abstrakcję.
Za jeden z wielu możliwych punktów wyjścia wystawy można posłużyć praca zatytułowana Czarna bryła – figura ciemnej materii bez określonej formy, wielowymiarowy, modularny obiekt o zmiennym kształcie. Artysta „piętnuje” go znaczeniem, pracowicie ryje w Czarnej bryle słowa i pojęcia. Następnie łączy je w zdania, rozwijając narrację.
Na początku tej narracji odnajdujemy artystę w Urzędzie Pracy. Jako twórca o awangardowych ambicjach budowania nowego języka artystycznego, Frydrych niejako z definicji robi rzeczy, na które nie ma (jeszcze) społecznego zapotrzebowania, „szuka odpowiedzi na pytania, których nikt nie stawia”. Na rynku pracy dla tego rodzaju jednostki nie ma miejsca. W konsekwencji Frydrych od lat regularnie rejestruje się jako bezrobotny (i wyrejestrowuje się, kiedy uda mu się zarobić większe pieniądze na swojej twórczości). Podczas swoich częstych wizyt w Urzędzie Pracy, artysta odprawia szczególny rytuał. Za każdym razem, kiedy rejestruje się lub wyrejestrowuje z listy bezrobotnych, wynosi po kryjomu z Urzędu jakiś przedmiot: spinacz biurowy, niedopity karton mleka, poduszkę z tuszem do pieczątek, dziurkacz do dokumentów...
Na wystawie artysta prezentuje indeks tych zdobytych na biurokracji łupów. Spis ma trójwymiarową postać językowej rzeźby. Ten groteskowy obiekt „opowiada” o społecznej nieprzydatności artysty, który z punktu widzenia kapitalistycznej gospodarki, jako bezrobotny, „nic nie robi”... A jednak Frydrych pracuje. Nie darmo jego językowa rzeźba zatytułowana jest Pszczelarz; artysta jest pracowitym „pszczelarzem”, zbierającym nie tylko trofea w Urzędzie Pracy, lecz również pojęcia, dla których szuka wizualnej formy. Z anatomii Pszczelarza wyprowadza kształt malarskich obiektów; w retorcie swojej sztuki przemienia materialność obrazów w czystą wizualność. Każda kolejna praca jest dalszym krokiem w kierunku abstrakcji. Im bardziej jednak nieprzedstawiające staje się malarstwo Frydrycha, tym bardziej domaga się słów i pojęć, którymi można by je nazwać i opisać. Malarz umieszcza więc słowa wokół obrazów, przykleja napisy do ścian, taguje swoje malarstwo; każdy obraz generuje dyskurs, bo, jak powiada Frydrych „choć na obrazy się patrzy, to ostatecznie się o nich mówi.”
- Tekst
- Stach Szabłowski
- „Patrzę na rzeczywistość jako język, na zlewanie się mowy z tłem życia. Codzienność. Prozac życia. Iluzja. Język oblepiając je, wypełnia od wewnątrz ich obserwatora. Opowiadam historie zbudowane z elementów drugiego planu, tak by mowa i tekst traciły swą przezroczystość, ujawniły się jako część przeżycia, które opisują. (...) Malarstwo ma naturę syntetyczną i bezpośrednią. Chroni to jego obszar przed zalaniem chłodnym światłem umysłu. Lecz choć na obrazy się patrzy, to ostatecznie się o nich mówi. Pozwala to postrzegać obraz jako niepodzielny przedmiot w języku, indukujący w nim różnorodne znaczenia. Opisuję więc prace tagami umiejscowionymi dookoła obrazu, które mówią o jego oczywistościach, inspiracjach i wynikających zeń skojarzeniach. Ich semantyczny klaps ma sprawić, że prace zaczynają się sklejać ze słowami. (...) Można powiedzieć, że to, co robię, jest bardzo blisko pojęcia poezji, ale celowo go nie używam, by nie pisać wierszy. Można też powiedzieć, że jest to bardzo blisko pojęcia prozy, ale celowo go nie używam, by nie pisać książek.”
- Tekst
- Michał Frydrych
Zwiastun wystawy Michała Frydrycha w {Bank Pekao Project Room}