rozmowa

Nie samym diabłem człowiek żyje

Piotr Bruch w rozmowie z Darią Grabowską

  • Daria Grabowska: Dlaczego Akademia Sztuki?
  • Piotr Bruch: Edukację plastyczną rozpocząłem w liceum plastycznym w Poznaniu z chęcią doskonalenia rysunku. Z tamtej budy wyszedłem między innymi z umiejętnościami projektowania plakatów i opracowań graficznych książek. Generalnie przez okres średniej szkoły udzielałem wokalu i robiłem grafikę dla swojej kapeli deathmetalowej Enslavement. Granie, słuchanie podziemnej muzyki, koncertowanie i imprezowanie z bandą maniaków ekstremalnych brzmień to mnie kształtowało, również pod kątem sztuki. Potem złożyłem papiery na wydział intermediów w Poznaniu oraz na multimedia w Szczecinie. Pojechałem do Szczecina, przez prawie całe studia mieszkałem w Stargardzie i tam przerobiłem część chaty na pracownię i salkę do eksperymentowania z instrumentami. Podczas studiów przebrnąłem przez multimedia, a ukończyłem je na filmie eksperymentalnym.
  •  
  • Jarasz się muzyką. Nie chciałeś temu poświęcić swojej edukacji? Nie wydaje ci się, że sztuka jest zbyt poplątana, by być konkretną?
  • Mam przyjaciół po różnych szkołach muzycznych i ekspertyza jest taka: klapa od pianina zlatuje na palce młodej pianistki, niejednokrotnie, i kobieta zraża się do gry. Przyjemność z grania została zastąpiona odruchem wymiotnym, telepaniem się na dźwięk klawisza C. Inną sprawą jest granie z nut. Bywa, że muzycy nie potrafią grać bez cyferek, literek lub nut. Pewne nawyki nabyte w szkole mogą powodować zanik kreatywności lub wytrącenie różnych sfer wrażliwości, schowanie swojego serca głęboko do dziury ukrytej przed samym sobą. Nie deprecjonuję edukacji muzycznej, prawie każda szkoła fachu artystycznego jednego może wspomagać, innego dołować. Interesuje mnie podejście do muzyki i wszelkiej twórczości od serca, tak jak ją się czuje (zamiast poddawać się ocenom profesora od muzyki czy plastyki). Sztuka współczesna bywa poplątana, przemielona, zdekonstruowana, zafiksowana. To dziki sport sztuczek, układów, określonych kół, wartości fakeu, podniet, fetyszy, rzeczy niepotrzebnych. Za pomocą muzyki czy dźwięku nasz komunikat wybrzmiewa od razu, słyszymy go w momencie, w którym go wytwarzamy. Dźwięk jest szybki, gotowy do wyartykułowania nagle, powodowany poprzez energię, ciało, emocje, metodę, nic lub brak dźwięku.
  •  
  • Czyli sztuka i muzyka.
  • Tak. Moje inne aktywności to projekty dźwiękowe, solowo gram jako Rito Primitivo. Wspólnie z Arturem Malewskim tworzymy zespoły Martwychwstaniec oraz Ur.zm.ur. Nasze sesje nagraniowe odbywają się szczególnie w  Święto Zmarłych. Generalnie sklejamy materiały z różnych nagrań perkusji, wokalu, ludowych instrumentów, elektroniki etc. Wyznajemy zasady: no lyrics, no theme, non-human friendly.
  • Lubię dźwięk, bo jest szybki i daje frajdę. Znajduje zastosowanie w wielu dziedzinach. Film lub animacja może powstać na podstawie samej ścieżki dźwiękowej. Zazwyczaj najpierw rysuję i zapisuję ideę. Kiedy uzbieram trochę konceptów, następuje proces nadawania im wspólnego łącznika lub formuły, która spoi je w całość.
  •  
  • Zabawny jest nasz duet. Ja osobiście całkiem nie czuję rytmu, muzyka mi gdzieś ucieka, wolę siedzieć w ciszy, niż napieprzać w siebie dźwiękiem. Z drugiej strony ty jesteś bardzo spokojną osobą, ale otaczasz się wspomnianą ekstremalną muzą.
  • Dario, w ciszy także jest dużo dźwięków, tylko na niskich decybelach i częstotliwościach. Fakt, od czasu do czasu relaksuję się przy szumach, trzaskach, piskach, sprzęgach, brzmieniach wzmacniaczy, narzędzi przemysłowych itp. ścianach dźwięków. Spokój odnajduję również podczas pobytu na łonie przyrody wraz z moją partnerką lub podczas robienia ogniska. Kiedyś imprezowałem na cmentarzach lub gruzowiskach.
  •  
  • Zasłynąłeś swoim projektem pokazywanym na Najlepszych Dyplomach ASP 2019 w Gdańsku.
  • Cykl Zginiesz to trzy obiekty powstałe poprzez przebicie prętami zbrojeniowymi mebli lub innych elementów przeznaczenia domowego. Na prętach zakorzenionych w meblach zaplątałem szkielet z drutów i siatki, na który naniosłem płaty rozwałkowanej plasteliny jako skóry dla rzeźby. Na przykład na stoliczku dla dziecka rozgrywa się scena rodzajowa: trzy małe kanibale żrą bebechy wielkiej szumowiny, która defekuje ostatnim tchem do swojej odciętej głowy. Z powierzchni skrzyni wyrasta japoński grzyb toksyczny, z którego korony wykwita czerw pustyni. Wewnątrz bali owad botfly w potrzasku, uwieńczony odciętym łbem. Tytuł cyklu powstał po znalezieniu w piwnicy mebla z szufladkami warsztatowymi, na lewym boku mebla był prymitywny rysunek przedstawiający tors i czaszkę szkieletu ludzkiego, a do tego nagłówek: Zginiesz.
  • Mój dyplom z filmu eksperymentalnego to utwór Pointless Sodomy. Udało mi się uzbierać w piwnicy wystarczająco dużo metalowych rupieci, by przed ich utylizacją dokonać nagrań atonalnych salw złomu spadającego z dachu kurnika na tle green-screenu. Na filmie rozbryzgują się owoce i warzywa, spada złom, lecą elementy urządzeń użytku domowego, jest piłowanie drewna, rąbanie drewna, smyczkowanie po talerzach, gitarach, złomie, kwaszą się o niewidzialną ścianę jabłka, wałem miażdży się arbuzy i granaty. Generalnie gore destrukcja wegetariańska.
  •  
  • Nie jesz mięsa?
  • Nie jestem ordynarnym przeciwnikiem jedzenia mięsa. Zdarza mi się wypić zupkę na kości, kiedy jestem w gościach u rodziny. Nie konsumuję mięsa z wyboru od około dziesięciu lat. Stwierdziłem, że tego nie potrzebuję, po prostu, odstawiłem i już. Może moja grupa krwi nie potrzebuje mięcha.
  •  
  • Jesteś zakorzeniony w filmie, książkach, no i muzyce.
  • Oglądałem filmy spod szyldu Cinema of Transgression oraz trochę japońskich i azjatyckich dzieł Shinya Tsukamoto i Shizona Fukui. Bardzo lubię polskie kino (od lat 50. do 90.). Muzyka, głównie chodzi o gatunki z pogranicza no music, harsh noise, grindcore, goregrind, gorenoise itd., czyli muzyka ekstremalna, nie dla wszystkich słuchaczy. Jednak nie zamykam się na jedynie cięższych brzmieniach. Słucham również minimalizmu jak S. Reich, M. Nyman i J. Cage, z innej beczki noir (Bohren und der club of gore). Muzyka poważniejsza: Penderecki i Strawiński również goszczą na głośnikach, nie samym diabłem człowiek żyje. Jeżeli chodzi o popkulturę, ma ona ogromny wpływ na postrzeganie znaczeń. Obserwuję i czerpię z różnych kultur. Widzę, jak można używać technologii, by spłaszczać, dewaluować i dekonstruować informacje. Żonglowanie znaczeniami, ich zniekształcenia i przesunięcia, a w końcu zgubienie pierwotnego znaczenia poprzez nawarstwienie bodźców i komunikatów przekazu współczesnego świata. Czasami oglądam discopolo w telewizji i puszczam do tego jakiś album goregrindowy i obserwuję, jak na zasadzie estetycznych przeciwieństw usiłują się sklejać obraz z dźwiękiem.
  •  
  • To wszystko połączyłeś w Project Roomie.
  • Pomysł na powstanie pracy Żer pojawił się podczas przyglądania się zjawiskom w świecie przyrody, które są mikroskopijne, rzadko dostrzegalne. W mikroświecie urzeka mnie bezkompromisowy behawioryzm owadów, saprotrofów, reducentów, pasożytów, różnego rodzaju fagów. Są to istoty, które konsumują martwą tkankę, to pożyteczne, bo martwa tkanka zostaje zasilana przez inne organizmy. Niektóre z tych istot bywają koprofagami, czyli konsumują fekalia, co odnoszę do ludzkości. Żywimy się odpadami, niepotrzebnymi resztkami, skrawkami informacji, żremy ścierwo trashu telewizji i internetu.  
  •  
  • Instalacja uzupełniona jest czymś, co nazywasz ścianą dźwiękuperkami.
  • Ściana dźwięku powstała za sprawą dwóch mechanicznych instrumentów, które grają jednocześnie i tworzą teksturalną masę dźwiękową. Coś jak muzyka drone, długie, zawieszone tony. Jednym z instrumentów jest smyczek, który ociera swoim włosiem o krawędź talerza perkusyjnego, drugi to samogrający akordeon. Industrialne instrumenty mechaniczne uzupełnia utwór w stylu Last Days of Humanity na muchomorach. Kompozycja zawiera wokal, perki, w tym wypadku głównie blasty na perkusji, czyli szesnastki lub trzydziestki dwójki na werblu i stopie, jako długie, szybkie i monotonne frazy perkusyjne. Wszystkie elementy dźwiękowe, o których wspomniałem, brzmią jak jedna masa dźwiękowa. Do tego zrobione zostały D.I.Y. kolumny głośnikowe, z których wypływa suma przytoczonych dźwięków. Fronty tych kolumn zostały zrobione z łóżka, w którym spał mój śp. dziadek.   
  •  
  • Czy widzisz powiązanie między ideą pracy a tym, gdzie ona się znajduje?
  • Moim zamierzeniem było stworzenie instalacji na tyle dużej, żeby nie tyle oddawała idee pracy, ile rozprzestrzeniła się po dużej sali Project Roomu. Wymiary sali podyktowały częściowo możliwości i ograniczenia w wyborze wielkości komponentów do powstania pracy. Poza tym instalka miała grzać dźwiękowym gruzem, po to, by pomuskać widzów dźwiękami gwałtownymi, niekoniecznie dla wszystkich przyjemnymi, ale występującymi w pejzażu miejskim. Atmosfera uprzemysłowienia i przebodźcowania migającymi obrazami ruchomymi i hałasem towarzyszy miastom, lecz czy to sprawia, że czujemy spokój?
  •  
  • Byłeś na innych wystawach w Project Roomie?
  • Pamiętam wystawę Natalii Janus-Malewskiej Niech cień słońca upada na świat w pokoju. Zrobiła na mnie wrażenie zaaranżowaniem całej przestrzeni. To było jak wejście na arenę. Czułem obecność wielkiego kota pod postacią odcisków jego stóp na piasku, który oddzielał widza oraz dał przewidziane ograniczenie w oglądaniu pracy i poruszaniu się po sali. Doceniam minimalizm, a zarazem maksymalizm wykorzystania środków do powstania wystawy.
  • Brałem udział w projekcie Horacego Muszyńskiego, dla jego projektu domiksowałem efekty dźwiękowe z mojej kolekcji do dwóch odcinków serialu mokumentalnego.
  •  
  • Polskie poletko sztuki to też dużo działań aktywistycznych, aka komentarzyki polityczne.
  • Sądzę, że prace partycypacyjne, które stawiają uczestnika happeningu przed doświadczeniem związanym z dyskomfortem, mogą mieć sens. Ludzie nie lubią zmieniać swoich nawyków, swojego komfortu, swojego znanego w nieznane, wchodzić głęboko w swoje lęki, badać nieświadomość. Jednak mamimy się codzienną papką podprogowo zaaranżowanej telewizji, wiadomości, informacji, bodźców, obrazów ruchomych we wszelkich mediach tego rodzaju pulpa wchodzi w nas jak w masło, aż szyszynka nam wapnieje. Hanatarashi tworzył happeningi pod szyldem Danger music, na przykład podczas występu w jednym z japońskich amfiteatrów wjeżdżał buldożerem na miejsca dla publiczności, trzeba było natychmiast stamtąd uciekać. Nigdy na takim happeningu nie byłem, ale zdaję sobie sprawę, że mocny reenactment z użyciem publiczności, w którym partycypujący obywatel doznaje dyskomfortu podobnego do tego, jakiego doznają ludzie na świecie, w różnych społecznych sytuacjach, może trochę pomóc w zrozumieniu położenia niektórych jednostek i że za wesoło nie jest i nawet nie bardzo da się uciec. Sądzę, że pokazywanie społecznego zróżnicowania, jak robił to w swoich happeningach Oscar Massotta, w których ludzie z niższych klas społecznych zostali oślepieni stroboskopem i opryskani pianą z gaśnicy, a reszta widzów tylko się na to gapiła. To opresyjny i szokujący sposób, ale czy to zawsze potrafi otworzyć ludziom oczy?
  •  
  • Co myślisz o Warszawce i tutejszym środowisku? Wolisz większe czy małe miasta?
  • Nie znam towarzystwa warszawskiego na tyle, by wypowiedzieć się konkretnie. Trochę mam olewkę na panujące trendy czy style w środowisku, szczególnie artworldowskie. Dotychczas żyję w undergroundzie, nie pcham się. Wielkość miasta nie ma mega znaczenia, ludzie, lokalsi, rodzina, proste poczucie przynależności i bycia gdzieś potrzebnym daje mi sens i tego poszukuję.  
  •  
  • Plastelinowe instalacje tworzysz sam, ale już w innych elementach pomagają ci znajomi.
  • Jeżeli mam środki na to, by stworzyć rozbudowaną instalację, chętnie współpracuje z moimi kolegami z Poznania, którzy zawodowo zajmują się robotyką, budową maszyn i tak dalej. Sądzę, że współpraca bywa sensem pracy. Wola zrealizowania idei, która łączy różne dziedziny nauki, daje efektywne rezultaty. To również wyzwanie kreatywne dla inżynierskich ziomków z Rataj.
  •  
  • W pracy Żer wszystko się rozłazi, roztapia, sprawia wrażenie całkowitego rozpadu.
  • W liceum plastycznym uczyli mnie, jak poprawnie malować i rysować. Nie wiem, co to znaczy wykonać coś dobrze lub źle. W wypracowaniu metody niepoprawnego rysunku też można dojść do perfekcji. Umiejętność posługiwania się własnym językiem buduje estetykę. Wtedy wykonanie złego rysunku może być reprezentatywne dla autorskiej ekspresji, mocy wynikającej z narzędzi i stylu dla stworzenia unikatowej pracy. Dobrze lub poprawnie wykonany rysunek może mieć w sobie wiele kamuflażu i sztuczki, która w mojej opinii bywa bardziej zła, posiada mniej cech niż autentyczne, szczere i uczciwe podejście do pracy. Pricasso.
  •  
  • Żer to potężna instalacja. Co z nią zrobisz po Project Roomie?
  • Praca po wystawie wraca do Stargardu. Jedzie dwoma autami, na jednym jest osiem modułów rzeźby, drugie auto to samochód ze sprzętem, głośniki, instrumenty. Palety, na których są części rzeźby, upchnę w garażu. Tam będą się kisić tak długo, że zgrzybieją albo zaleje je powódź.
  •  
  • Zaleje Stargard?
  • Rok temu zalało piwnicę powyżej kostek, straż pożarna przyjechała z pomocą. Cała ulica ma z tym problem. Mam chatę po dziadku, z 1935 roku, pierwotny gospodarz miał w piwnicy w razie ulewy odpowiednią zasuwę. Jednak rurociągi zostały zaktualizowane przez miasto po wojnie bez uwzględnienia pierwotnej konstrukcji kanalizacyjnej. Potrzeba remontu, by chata w pełni sprawnie działała.