Między sztuką a aktywizmem

Grayson Earle w rozmowie z Klarą Czerniewską-Andryszczyk

  • Czy uważasz się za cyfrowego tubylca [digital native]?
  • Tak. To znaczy, z pewnością miałem jakieś życie przed internetem, ale ponieważ mój ojciec zajmował się oprogramowaniem, miałem do niego dostęp przed większością ludzi w Stanach – i prawdopodobnie na świecie. Dorastałem w miasteczku w kalifornijskich górach. Nie było tam absolutnie nic do roboty poza wychodzeniem na dwór, na co czasami nie miałem ochoty, i graniem w gry komputerowe (i hakowaniem tych gier!).

  •  
  • I dlatego teraz uczysz projektowania gier?
  • Tak, między innymi. Ostatnio pracowałem jako wykładowca w Parsons School of Design na kierunku projektowanie gier.

  •  
  • Mówi się, że jest to najlepsza akademia sztuki i projektowania w USA.
  • To prawda, ale czesne wynosi 50 000 dolarów rocznie (śmiech). Dla porównania: uczyłem w New School (Parsons) i na City University w Nowym Jorku w tym samym czasie. Prowadziłem takie same zajęcia na podstawie tego samego programu nauczania, miałem taką samą liczbę godzin. Na City University, który jest szkołą publiczną, zarabiałem 3300 dolarów za semestr, a w New School około 9000–9500. Można na to spojrzeć w ten sposób: na City University moi studenci byli w 80–90% czarni, podczas gdy w New School 75% studentów jest białych. Pomyślałem, że zarabiam mniej pieniędzy, ucząc studentów z grup mniejszościowych.
  •  
  • Kiedy zacząłeś zauważać te społeczne i ekonomiczne nierówności?
  • Zawsze byłem aktywistą z tego czy innego powodu. Pamiętam, że w liceum zorganizowałem z innymi uczniami bojkot w imieniu tamtejszych nauczycieli. Może to dzięki mojej mamie. Jest prawniczką, ale nigdy nie chodziło jej o pieniądze – pomagała przeprowadzać rozwody tak, by kobiety nie zostawały bez niczego. Myślę więc, że po części moje zaangażowanie polityczne pochodzi od niej. Kiedy zaczynałem studia, myślałem, że będę robił filmy, ale zamiast tego wylądowałem na filmoznawstwie, gdzie promowano marksistowską i feministyczną metodologię – czułem, że ten sposób analizy to coś dla mnie.
  •  
  • Jako artysta nowych mediów możesz zostać miliarderem dzięki NFT.
  • Ciekawe, że o tym wspominasz. Problem z NFT polega na tym, że polegają na zastosowaniu dawnego modelu deficytu wobec czegoś, co z natury miało być przestrzenią nie- lub postdeficytu. To dobry przykład sposobu, w jaki internet jest podatny na urynkowienie. To naprawdę rozczarowujące, ponieważ pierwotnie internet miał być przestrzenią, w której można powielać pomysły, obrazy i dźwięki, a teraz ludzie próbują wprowadzić do niego własność. Ponadto rodzaj prac, jakie powstają w tej przestrzeni, jest bardzo ograniczony – jako artysta blockchainu nie robisz niczego, co wcześniej nie było możliwe. Jednak z drugiej strony, są artyści tacy jak Sarah Friend, Primavera De Filippi i kolektyw artystyczny terra0, którzy robią bardzo interesujące prace blockchainowe – rzeczy, które można stworzyć jedynie przy użyciu tego nowego medium. Na przykład w projekcie terra0 nie-ludzkie obiekty otrzymują wolną wolę dzięki oprogramowaniu i blockchainowi – to rodzaj pracy, który uważam za interesujący, ponieważ wykorzystuje technologię do przechytrzenia istniejącej rzeczywistości. To właśnie dzięki takiemu podejściu wymyśliłem oprogramowanie, które umożliwia ludziom „wykupienie się” z więzienia, Bail Bloc, które przedstawiłem w kontekście Whitney Museum.
  •  
  • Czy produkujesz jakieś materialne dzieła sztuki, czy tylko dzieła ulotne i cyfrowe?
  • Projekt Bail Bloc miał wystawę w prywatnej galerii, wyprodukowałem kilka przedmiotów na sprzedaż – umowa była taka, że pieniądze pójdą na opłacanie kaucji osób osadzonych w więzieniu. Jednak ostatecznie nikt nie kupił żadnego z tych przedmiotów. To chyba świadczy o mojej niezdolności do stworzenia czegoś namacalnego (śmiech).
  •  
  • Czy fakt, że jesteś równocześnie artystą i aktywistą prowadzi do dualizmu w twojej pracy?
  • Skupiam się na produkcji kulturalnej, a nie praktyce artystycznej. Myślę, że takie postrzeganie jest bardziej wartościowe i inkluzywne. W końcu chodzi o to, by zmienić kulturę.
  •  
  • Co chcesz osiągnąć podczas rezydencji w Zamku Ujazdowskim?
  • Zamierzam sfinalizować prace nad wystawą, która odbędzie się za dwa tygodnie w Nowym Jorku. Mam do dokończenia jedną pracę, instalację z dwoma filmami wideo o sztucznej inteligencji i uczeniu maszynowym, na którą dostałem grant. Poza tym będę pracował nad filmem, który będzie dotyczył ekonomii politycznej szyfrowania danych, zarówno sprzętu, jakiego wymaga, jak i interesujących aspektów filozoficznych, w tym kwestii struktur władzy. Do tego filmu po raz pierwszy zatrudniam kompozytora; myślę, że to będzie interesujące.
  •  
  • Wolisz pracować sam, czy z innymi?
  • Wolę pracować kolektywnie, w sposób, który reaguje na okoliczności. Mój kolektyw w Nowym Jorku nazywa się The Illuminator. Robimy partyzanckie projekcje wideo i wystawy i odbyliśmy wiele wspólnych rezydencji – ostatnią w Hemispheric Institute na NYU.
  •  
  • Czy możesz mi powiedzieć o początkach The Illuminator?
  • Wszystko zaczęło się podczas Occupy Wall Street. Byłem tam od pierwszego dnia. Pojechałem, bo przeczytałem notatkę w magazynie „AdBusters”: „17 września, Wall Street. Weź namiot”. I to wszystko. Nie znałem nikogo, kto tam jechał, byłem całkiem nowy w Nowym Jorku. Zostałem na noc i ostatecznie na kilka miesięcy. Dołączyłem do zespołu medialnego. I nagle te 50 osób w parku pojawiło się w wiadomościach w całym kraju. W pewnym momencie ktoś – myślę, że był to Mark Reed, założyciel The Illuminator – przekonał Bena z firmy Ben and Jerry’s do przekazania 50000 dolarów na zakup furgonetki z potężnym projektorem na dachu. Zaczęliśmy projektować napis „99%” wszędzie, żeby zwrócić uwagę na nasz ruch – chodziło oczywiście o zwrócenie uwagi na 99% społeczeństwa dotkniętego kryzysem. Od tego czasu projekt przyjął znacznie bardziej zróżnicowaną formułę, od samodzielnie generowanych działań po pełnienie roli megafonu dla ciekawych ruchów i organizatorów.
  •  
  • Do czego dążycie?
  • Chodzi o to, by wejść w cykl prasowy w noc poprzedzającą relacjonowanie wydarzenia – zamierzamy utrzymać je w wyobraźni publicznej poprzez wytworzenie kontrspektaklu. Zadajemy sobie pytanie o to, jaki nagłówek chcielibyśmy osiągnąć; co chcemy, by ludzie myśleli, a następnie o to, jaki rodzaj przekazu medialnego przyciągnąłby uwagę gazet. Dla mnie to najbardziej energetyzujący element tych działań.

  •  

  • Projekcje tekstów na budynkach przypominają prace Krzysztofa Wodiczki...
  • Tak, znałem jego prace, zanim powstał nasz kolektyw. Jednak w tym kontekście ludzie zwykle przywołują prace Jenny Holzer. To zabawne, bo nasze prace faktycznie są podobne do prac Holzer – gdybym nie wiedział, powiedziałbym, że to jakieś kopie (śmiech). Ale nikt z nas wtedy nie znał Jenny. Znaliśmy Krzysztofa Wodiczko, Guerrilla Girls, a ostatecznie stworzyliśmy coś, co tak bardzo przypomina twórczość Jenny Holzer (śmiech).

  •  

  • Jakie są reperkusje twojego zaangażowania politycznego?
  • Kiedyś zostałem aresztowany za projekcję na fasadzie Metropolitan Museum podczas przyjęcia Davida H. Kocha, zorganizowanego z okazji jego darowizny w wysokości 60 milionów dolarów na rzecz muzeum. Był to dla mnie wyraźny znak, że wkurzyliśmy ich do tego stopnia, że nie zamierzają przejść nad tym do porządku dziennego. Myślę, że muzea naprawdę cenią swój wizerunek i traktują każde zagrożenie tego wizerunku bardzo poważnie.

  •  

  • Z drugiej strony, działanie w kolektywie daje Ci siłę anonimowości.
  • Uważam, że budowanie społeczeństwa, jakiego chcemy, nie może odbywać się anonimowo. Wraz ze zhakowaniem pracy Hansa Haacke podczas jego retrospektywy w Nowym Muzeum w 2019 roku poczułem, że ważne jest, by nie być anonimowym – i dlatego groziło mi śledztwo. Z drugiej strony, działanie jako anonimowy kolektyw jest korzystne, kiedy łamiesz prawo lub robisz coś, przez co możesz zostać zwolniony. Jest to również sposób na nagłośnienie tego, co robisz – kolektyw staje się rodzajem superbohatera, nigdy nie wiesz, kim i gdzie są jego członkowie. Nawet brzmienie nazwy – Iluminator – wywołuje uczucie, że członkowie kolektywu są wszędzie, mogą być każdym z nas.

  •  

  • Ale też może to być tylko jedna osoba? 
  • Tak!

  •  

  • Warszawa, 14 października 2021

Rozmowa przeprowadzona podczas rezydencji Graysona Earle w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Fot. Agata Grzybowska

Między sztuką a aktywizmem