Konspirować znaczy oddychać razem
„Zajmuję się niewidzialnymi choreografiami, rzeczami, które dzieją się pod podszewką i niekoniecznie są czytelne.” – artysta wizualny i choreograf Simon Asencio w rozmowie z Agnieszką Sural
-
Agnieszka Sural: Pewnego kwietniowego wieczora wspólnie z choreografką Martą Ziółek i DJ-ką Zoi Michailovą zorganizowałeś nocną imprezę w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Była to pierwsza edycja projektu To Be Real, którego kuratorami są Michał Grzegorzek i Mateusz Szymanówka.
- Simon Asencio: Jak można organizować imprezę, jednocześnie dokonując refleksji nad nią? Wspólnie myśleliśmy o sytuacji imprezy jako praktyce i przestrzeni z natury społecznej: imprezowanie dla budowania poczucia wspólnoty i dla tworzenia kolektywnego ciała. Dotyczyło to również ról, jaką spełniają muzyka i taniec w łączeniu ludzi: teksty, które znamy, piosenki, które chodzą nam po głowie i zapierają nam dech w piersiach, rytmy, które nie tylko poruszają nas, ale poruszały ludzi trzydzieści i pięćdziesiąt lat temu. Myśleliśmy o imprezie jako o sposobie wypróbowania tych samych ruchów (społecznych, tanecznych, politycznych), jakie były ćwiczone przed dziesiątkami lat.
-
-
Twoja współpraca z Martą i Zoi była inicjatywą kuratorów, którzy poprosili was, byście pracowali razem. Rozumiem jednak, że z Martą znaliście się wcześniej.
- Studiowałem z Martą w Amsterdamie. W 2012 wspólnie stworzyliśmy pracę Will Have Been Moving and Drawing Back. Two Evenings with Bruce Nauman. Performans ten był powtórzeniem wczesnych prac wideo Naumana w celu sprawdzenia, czy istnieje powiązanie pomiędzy jego twórczością i historią choreografii. Na potrzeby teatru przepisaliśmy ćwiczenia, które Nauman wykonywał i dokumentował w swojej pracowni. Mieliśmy z tym dużo zabawy. Zoi nie znałem przed przyjazdem do Warszawy, ale bardzo szybko znaleźliśmy wspólny język.
-
Jak przebiegała praca nad To Be Real?
- Odbywała się na różnych poziomach. Z jednej strony była praca związana z organizacją wydarzenia, umawianiem didżejów i komunikacją projektu. Z drugiej był cały proces badawczy: zaprosiliśmy Katarzynę Sitarz, by podzieliła się z nami wiedzą na temat technik głosowych i oddychania, a Zoi opowiedziała nam o swej praktyce didżejskiej. Chcieliśmy również zaprosić innych ludzi i artystów. Dyskutowaliśmy na temat figury gospodarza: co jeżeli każdy zaangażowany w imprezę, byłby jej gospodarzem, tylko w różnym stopniu? Zadaniem takiego gospodarza było podtrzymywanie pewnej sytuacji, monitorowanie i kształtowanie społecznej choreografii imprezy. Zaprosiliśmy performerów, by weszli w tę rolę bardziej aktywnie. Ich zadaniem jako gospodarzy była opieka nad wibracją – podtrzymywanie jej przy życiu, wzniecanie ognia imprezy, by wszystko się kręciło. Ostatecznie impreza stała się siedmio- czy ośmiogodzinnym wydarzeniem ze świetnym zestawem setów didżejskich, niezapowiedzianymi akcjami, pojawianiem się i znikaniem dziwnych postaci, a także występami niewidzialnych wokalistów. Była to przestrzeń do odpoczynku i do bycia razem.
-
Co dla was znaczyło zorganizowanie dyskoteki w muzeum?
- Odbyliśmy na ten temat poważną dyskusję. Czy naszym celem jest zrobienie imprezy bardziej artystycznej? Jeżeli muzeum chce być miejscem dla kultury, to powinno otwierać się na rozmaite formy praktyki kulturowej. Być może balanga jest formatem, w ramach którego da się praktykować albo ćwiczyć rozmaite sposoby obcowania z kulturą, polityczną sprawczością i doświadczeniami estetycznymi.
-
Projekt To Be Real jest również związany z odbywającym się w Polsce Rokiem Antyfaszystowskim.
- Jak także z rocznicą zamieszek w Stonewall. Projekt ten stawia pytania o możliwość urzeczywistnienia przestrzeni oporu i utopii. Zaczęło się od zdania: „Konspirować znaczy oddychać razem”. Pochodzące z plakatu Andy’ego Warhola i wskazane mi przez znajomą artystkę, Eleanor Ivory Weber, to nawiązanie do konspiracji jako stanu świadomości zbiorowej stało się istotną inspiracją. Gdy konspirujesz, zyskujesz świadomość grupy, do której należysz i z którą spiskujesz.
- Naszym celem była refleksja nad inkluzywnością i otwartością. W jaki sposób upewnić się, że tworzymy przestrzeń do rozmowy dla wszystkich, i że każdy też tworzy przestrzeń do rozmowy? Jeżeli konspirować znaczy dzielić się oddechem, w jaki sposób możemy zinterpretować esencję imprezy jako ten wspólny oddech?
-
W swoim artystycznym statemencie piszesz, że pracujesz z tematami niewidzialności, subiektywności i potencjalności. W jaki sposób potencjalność może być ukryta w choreografii?
- Zajmuję się niewidzialnymi choreografiami, rzeczami, które dzieją się pod podszewką i niekoniecznie są czytelne. Tym, co mnie interesuje, jest tworzenie warunków dla wydarzeń. To trochę jak reakcja chemiczna. Bardziej chodzi tu o zachętę i sugestię niż o twierdzenie czy potwierdzenie. Ja nie mam kontroli nad tym, co powstanie, forma tkwi w procesie. Być może celem potencjalności w choreografii jest nie tyle nadanie czemuś struktury, co wprawienie tego czegoś w ruch, by dalej mogło poruszać się samo. Formy i dzieła sztuki posiadają własne zachowania.
-
-
Simon Asencio w trakcie przygotowań do To Be Real w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Fot. Dawid Misiorny
-
- W przypadku wielu projektów mam nieraz trudności z opisywaniem ich, dokładnym określaniem, gdzie się zaczynają i kończą. Od 2014 pracuję nad długoterminowym projektem Jessica, dotyczącym drugoplanowego aktorstwa w realnym życiu. Projekt ten idzie własnym torem, który w pełni wspieram. Krąży głównie podawany z ust do ust: im więcej ludzie o nim mówią, tym jest większy, co oznacza, że czasem nie wiadomo, gdzie właściwie ma miejsce.
-
Na stronie Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski jest filmik, na którym jesz banana. Czy to gest oporu?
- Wspieram zbiorowe wysiłki związane z obecną sytuacją polityczną w Polsce, chociaż zakładam również, że nie znam kontekstu. Przejmuję się, ale nie czuję, żebym był w pozycji mówiącego. Jednak moje ciało i wizerunek mogą być wehikułem, za pomocą którego się wypowiadam. Dlatego zjadłem tego banana.
-
-
Na rezydencji w Warszawie realizujesz jeszcze inny projekt. Co to jest?
- Pracuję nad hermetycznymi formami mowy: żargonem i slangiem jako zapomnianymi formami poetyki. Interesuje mnie myślenie o języku jako narzędziu choreografii społecznej: jak potoczność – akcenty, dialekty, powiedzenia, przekleństwa – kształtuje konkretne społeczne i polityczne podmiotowości. Analizowałem średniowieczne ballady, będące open-source’owymi piosenkami, poprzez które trubadurzy opisują społeczno-polityczne realia swego czasu.
- W trakcie pobytu brałem też lekcje polskiego po to, by eksperymentować z nowym językiem, by dać się zainspirować nowym dźwiękom, nowym ruchom szczęki i języka, nowym kombinacjom słów. Wszystkie te doświadczenia doprowadzą do powstania cyklu piosenek, które obecnie piszę.
-
Jakie to będą piosenki?
- Próbuję podchodzić do tych piosenek jak ghostwriter piszący teksty, które będą przekazywane dalej i będą krążyły w rozmaitych postaciach. Używam sporo slangu czy frazesów, form mówionych, które zwykle nie istnieją w postaci pisanej. Interesuje mnie poetyka języka codziennego, nieoficjalnego, a także przejęzyczenia. Różne języki mają swoje inskrypcje, słowa można zapisywać na rozmaite sposoby. Ja próbuję wyrazić wielowymiarowość języka. Inspiracją są dla mnie także języki mi nieznane – ostatnio nie mogę przestać słuchać utworu Asereje grupy Las Ketchup.
-
-
Wracając do trubadurów opisujących rzeczywistość społeczno-polityczną, mam wrażenie, że obecnie jesteśmy informowani, że świat, jaki znamy, wkrótce się skończy. Wedle różnych prognoz zmian klimatycznych zostało nam dziewięć, dwanaście albo trzydzieści lat. Czym chciałbyś się zajmować za dziesięć lat?
- Działam w sektorze kultury, a więc moja praktyka jest w dużym stopniu wielokulturowa, przy czym zdaję sobie sprawę z ograniczeń tego podejścia. Ostatnio odczuwam potrzebę przekierowania się na wielonaturalność. Oznacza to zmianę podejścia do tego, co robię, i zaangażowanie się w inne formy bycia w świecie. Za dziesięć lat chciałbym mieć zdecydowanie więcej do czynienia z tym, co nadprzyrodzone.
- Tłumaczenie
- Marcin Wawrzyńczak
Film: Marta Wódz