Maciej Pisuk
Pod skórą. Fotografie z Brzeskiej
W 2002 roku zakazane rewiry warszawskiej Pragi pochłonęły Macieja Pisuka (ur. 1965). Dosłownie i w przenośni. W tym czasie Pisuk, z wykształcenia scenarzysta, stracił pracę i ze względów psycho-ekonomicznych musiał przeprowadzić się w okolice ulicy Brzeskiej. Z depresji wydźwignął się dzięki spotkanym na Pradze ludziom oraz fotografii. Sam Pisuk mówi o sobie, że jest późnym debiutantem. Przed zamieszkaniem na Pradze nie robił nawet zdjęć. Potrzebny był impuls – którym okazała się przeprowadzka z lewego na prawy brzeg rzeki – uwalniający niezwykle intensywną fotograficzną energię. Choć dzięki czarno-białym zdjęciom Pisuk zdobywa nagrody na konkursach fotografii prasowej (BZ WBK Press Photo 2005), a wybór zdjęć z pokazuje w warszawskich galeriach Obok ZPAF (Zdjęcia z Polski, 2007) i Aptece Sztuki (Prawy Brzeg, 2009), to jednak jego sytuacja zawodowa nie ulega na przestrzeni lat zasadniczej zmianie. Z premedytacją działa poza systemem, nie zawiera żadnych kompromisów, ze środowiskiem fotograficznym, artystycznym, z mediami. Fotograf coraz lepiej rozpoznaje Pragę, wchodzi w temat, zapuszcza się w miejsca, gdzie inni fotografowie nie ruszają się bez obstawy policji, spotyka i żyje z ludźmi potocznie uznawanymi za margines: meneli, bandytów, bezdomnych, pijaków.
Pisuk w trakcie pracy z bezdomnymi oraz mieszkańcami Pragi wypracował bardzo ścisły kodeks etyczny zakładający współpracę na każdym etapie z osobami portretowanymi. Nie interesuje go eksploatowanie biedy, estetyczny zachwyt nad nędzą tego świata. Społecznie zaangażowane fotografie Pisuka stanowią formę oporu przeciwko utartemu wizerunkowi mieszkańców Pragi tworzonemu przez pragnące sensacji i operujące kliszami media. Ideologicznie wygodny przekaz płynący z mediów zakłada, że całe zło miasta koncentruje się w „gorszej” części położonej za rzeką. Zdaniem Pisuka nikogo naprawdę nie interesuje skąd biorą się wyzysk, bieda i wykluczenie, reprodukująca się kryminalizacja i marginalizacja całych wspólnot ludzkich, sąsiadów Pisuka. Wygodniej jest traktować sytuację poza kontekstem historycznym, społeczno-ekonomicznym i politycznym. Częścią projektu Pisuka jest zbieranie wiadomości z Pragi, wycinków prasowych, nagrań radiowych i telewizyjnych, gdzie Prażanie występują jako z zasady źli, zdegenerowani, element przestępczy bez szans na „normalne życie”, kwalifikujący się co najwyżej do izolacji bądź wysiedlenia poza granicę eleganckiego, bogacącego się miasta. Buntując się przeciw medialnej dehumanizacji ludzi, chcąc jednocześnie uniknąć estetyzacji i żerowania na biedzie, wskazywania łatwych dróg wyjścia z sytuacji, Pisuk skupia się na relacjach z ludźmi, sąsiadami, na spotkaniu z drugim człowiekiem. „Spotkać to coś innego niż zobaczyć, natknąć się, podać rękę,” mówi, „spotkanie to wydarzenie powodujące określone, zazwyczaj pozytywne skutki etyczne i psychologiczne, a jednocześnie jedno z kluczowych doświadczeń egzystencjalnych. Bez takiego doświadczenia nie jest możliwa empatia.”
«Fotografuję osoby, które dobrze znam, z którymi jestem w bliskim kontakcie. Zachowują oni kontrolę nad swoim wizerunkiem i zawsze wiedzą, gdzie i w jakim kontekście ich portrety zostają umieszczone. Nie robię zdjęć „migawkowych”, osoba fotografowana jest zawsze świadoma mojej obecności. Żeby zrobić dobry portret, przynajmniej tak jak ja go rozumiem, konieczne jest zbudowanie relacji z drugą osobą. Relacja zawsze oparta jest na wzajemności. Jeśli liczę na otwartość i zrozumienie – muszę to samo zaoferować w zamian. Paradoksalnie, elementem, który bardzo to utrudnia jest właśnie aparat. To rodzaj maski, za którą chowa się fotograf, maski która wyklucza przecież wzajemność. Sporo wysiłku wkładam w to, by robiąc zdjęcia, „pozbyć się” aparatu, sprawić, by stał się on – również dla mnie – przezroczysty, niezauważalny. W ten sposób mam szansę odsłonić własną twarz i dotrzeć do prawdy, która kryje się w twarzy drugiej osoby.
Filozofia dialogu (niezwykle dla mnie inspirująca) mówi o kluczowym w wydarzeniu spotkania doświadczeniu twarzy. Według Levinasa twarz jest czymś, co nieskończenie wyrasta ponad oblicze. „Dostęp do twarzy jest od razu etyczny. Skóra twarzy pozostaje w najwyższym stopniu naga, w najwyższym stopniu obnażona”. Z kolei spotkanie to coś więcej i coś innego niż zobaczyć, natknąć się, podać rękę, mieć świadomość obecności drugiej osoby. Tischner mówi: spotkać to osiągnąć bezpośrednią naoczność tragiczności przenikającej wszystkie sposoby bycia Drugiego” i nawiązując do myśli Sartra określa piekło jako miejsce, w którym ludzie pozostają jednocześnie najbliżej i najdalej siebie – najbliżej, bo wzajemnie się dotykają i najdalej, bo nie mogą się spotkać. Spotkanie jest więc wydarzeniem powodującym określone skutki etyczne, jest zawsze bezpośrednią relacją twarzą – w – twarz.
Bohaterowie moich zdjęć posiadają rzecz niezwykłą: mają twarze. Zaryzykuję twierdzenie, że dziś już prawie nikt nie pokazuje twarzy i może tylko nieliczni jeszcze ją posiadają. Twarz zanika pod warstwami kolejnych masek dostosowanych do kolejnych ról, jakie zmuszeni jesteśmy odgrywać. Zmieniamy maski równie łatwo, jak zmieniamy tożsamości. Publicznie prezentujemy jedynie swój wizerunek, który kształtujemy w zależności od potrzeb. Nasze kontakty przestają być bezpośrednie. Czasem jeszcze stykamy się ze sobą, lecz już nie możemy się spotkać. Chciałbym, żeby moje zdjęcia były odczytywane jako świadectwa spotkań i oddawały coś z tego doświadczenia, które było moim udziałem.
Staram się, by portrety były opatrzone komentarzem. Pokazują przecież konkretnych ludzi i to oni są tu najważniejsi. Portret bez opisu przestaje być portretem, staje się znakiem, symbolem, uogólnieniem, socjologiczną obserwacją. Jest, jakie by nie były intencje fotografującego, uprzedmiotowieniem osoby, którą rzekomo przedstawia. Portretowany traci swoją osobowość, stając się modelem, pewną abstrakcją pozbawianą swego źródła w realności. Wiąże się to w pewien sposób z decyzją wyboru techniki analogowej, w której najważniejsze jest świadectwo negatywu – materialny ekwiwalent materialnej rzeczywistości. Zdjęcia są wynikiem współpracy: mojej i mieszkańców Brzeskiej, którzy mają prawo do zysków, jeśli takie się pojawiają. Po prostu dzielą się z nimi pieniędzmi. Zaznaczam – nie chodzi tu o płacenie za możliwość robienia zdjęć. Nigdy nie używam argumentów finansowych w sytuacji, kiedy ktoś nie zgadza się na fotografowanie. Elementem naszej współpracy jest też wymiana usług: obsługuję darmowo, jako fotograf, śluby, komunie i inne uroczystości rodzinne.
Chcę podkreślić raz jeszcze wagę samego procesu powstawania zdjęcia, który w pewnym sensie ważniejszy jest dla mnie od efektu – naświetlonego negatywu czy odbitki. W procesie tym sam moment ekspozycji, wyzwolenia migawki nie jest wcale momentem najważniejszym. To, co najważniejsze, wydarza się zawsze wcześniej. » – mówi Maciej Pisuk.
- Kurator
- Adam Mazur