rozmowa

Atak na zamrożone spojrzenie

Z Jose Eduardo Yaque Llorente rozmawia Paulina Jeziorek

  • Przyglądając się tej szczotce porośniętej kiełkującymi roślinkami, najpierw pomyślałam o zakończeniu książki Mapa i terytorium Michela Houellebecqa, o momencie, gdy krótka w dziejach ludzkości era produkcyjna odchodzi w zapomnienie pod naporem natury. Ale potem zdałam sobie sprawę, że wyobrażam sobie coś, co mogłoby się stać, a nie to, co tak naprawdę widzę. Patrząc na twoje prace z cyklu Alive Works, na rośliny porastające szczotki i inne przedmioty, widzę, że materia organiczna i nieorganiczna splata się ze sobą, ale jednak żadna nie dominuje...
    • Tak jest. W przypadku tej konkretnej pracy, która była pierwsza, to nie było tak, żebym marzył, myślał, pisał o niej... Nie wymyśliłem sobie, że wezmę szczotkę, zasadzę tam nasionka i to będzie opowiadać o naturze i stworzeniu. Ta szczotka była w miejscu, w którym pracuję. Pewnego razu ujrzałem na niej nasionko, które zaczęło kiełkować. Spodobało mi się to. Przypomniało mi to o idei wiecznego kiełkowania i wtedy postanowiłem to pokazać. Ta praca była wykonana, nie musiałem nic robić. I ta idea jest bardzo ważna.
    •  
  • Żeby znajdować w rzeczywistości takie właśnie kiełki i pozwolić im się rozrastać, a nie wymyślać tę rzeczywistość, tworzyć ją od początku?
    • Tak. To jest idea tej pracy. Być może ktoś powie: każdy mógłby coś takiego zauważyć. To prawda. Mógłby to zauważyć każdy. Nie interesuje mnie to, że jestem twórcą. Zachodzi tu zdarzenie tworzenia, ale zawsze w relacji do wszystkich rzeczy, które są wokoło. W tym samym czasie, gdy znalazłem ten przedmiot, pracowałem nad inną instalacją, była duża, wymagała siły... A tutaj pojawia się praca, w której nie robię nic.
    •  
  • Potem zrealizowałem jednak kilka podobnych prac.
    • Już celowo kontynuowałem tę myśl. I powstały jeszcze cztery prace z nasionkami, za każdym razem inne.
    •  
  • Czyli właściwie można powiedzieć, że przekształcasz jeden przedmiot w inny przedmiot?
    • Tak. Nie używam określenia „materiał”. Każdy rodzaj materiału nazywam przedmiotem, bo ma funkcję, jest obecny w rzeczywistości. Wielokrotnie czuję, że dany przedmiot chce się sam przekształcić, a ja mu tylko pomagam w zakończeniu tego procesu. Trudno stwierdzić, czy ta forma jest we mnie, czy w przedmiocie. Nie lubię tworzyć hierarchii między przedmiotem a twórcą. Raczej mówię o czymś, co jest relacją między przedmiotem i człowiekiem. Wielu ludzi myśli, że przedmiot jest wytworem człowieka, ale nie zdaje sobie sprawy, że człowiek jest także wytworem przedmiotu. Teraz rozmawiamy o przedmiocie jako o rzeczy, która nie mówi. Kiedy pracuję z przedmiotem, nie mówię o nim, tylko pracuję z nim i widzę jego intencje. Wykorzystanie, używanie bez myślenia o nim jest instrumentalne. Traktuje się rzeczy jak materiał, a nie jak coś, co ma swoje własne życie. Nawet jeśli to jest kamień – ma sens, swoje życie, wewnętrzny dyskurs... Nie podchodzę do kamienia i nie mówię do niego: „Masz powiedzieć to czy to”. Słucham. Najpierw porozmawiajmy. Mogę mu najwyżej coś przetłumaczyć (śmiech). Mogę mu powiedzieć rzeczy, których kamień nie chce usłyszeć. Chodzi o spojrzenie poszukujące, które pomaga wejść w prawdziwą rzeczywistość, wyjść poza świat, który tylko wydaje się rzeczywisty.
    •  
  • Ale jest zatrzymany, zamrożony, bo wtedy łatwiej go nazwać, zrozumieć?
    • Wszystko się zmienia. Nie lubię tego mówić. Moje prace to mówią. To znaczy chcą mówić, ale ja nie wiem, czy to robią. O tym, że wszystko się zmienia, o tym, żeby dokonać ataku na zamrożone spojrzenie. W wielu moich pracach próbuję to zrobić. Dlatego wiele z nich jest efemerycznych w formie. Eternal sprout po hiszpańsku to gra słów (eterno retorno/retono – wieczny powrót//kiełek). Idea wiecznego powrotu. To bardzo ważne pojęcie dla Nietzschego, który podjął ideę powrotu sformułowaną przez greckiego filozofa Heraklita.
    •  
  • Chodzi ci o koncepcje rzeczywistości jako cyklicznego powtarzalnego procesu, a nie nieustannego progresu?
    • Tak, a konkretnie o spiralne ruchy, które nieustannie się powtarzają. Ludzie nie chcą przyjąć, że wszystko powraca, ale w innej formie.
    •  
  • Trudno nie zauważyć, że twoje podejście ma związek np. z japońską religią shinto. Każdy przedmiot czy rodzaj materii ożywionej bądź nieożywionej posiada jakości spirytualne tak samo jak materialne.
    • Ja jestem zachodni. Myślę na sposób zachodni. Ale dużo czytałem o filozofii Wschodu. Nie tylko na temat sztuki, ale sposobu życia. Jest wiele rzeczy, które mnie interesują. Obserwuję relację między tym, co zachodnie, a tym, co wschodnie. Ale mój dyskurs nie jest orientalistyczny, choć widzę ten związek i nie mogę mu zaprzeczyć. Dzisiaj to bardzo modne, dlatego nie lubię o tym mówić, bo to nie jest takie proste. Wszystko wzajemnie na siebie wpływa. Tak jak z tym wywiadem. Ja pewne rzeczy powiedziałem, a ty usłyszałaś. Sam jestem ciekawy, co usłyszałaś. Może się z tobą nie zgodzę, ale może przyznam ci rację. Dla mnie to ważne, żeby usłyszeć, co mówią inni. Być może nawet fundamentalne.
    •  
  • Jedna z prac zatytułowana Cavity, należąca do serii olbrzymich instalacji stworzonych z porzuconych przedmiotów została zrealizowana w kościele. Kościelna nawa niemal po sufit wypełniona przedmiotami wygląda imponująco. Jak to się stało, że ta instalacja powstała właśnie w kościele?
    • Ta przestrzeń należała do kościoła, ale nie była wykorzystywana, bo była w złym stanie. Razem ze znajomymi zaczęliśmy tam pracować, praktycznie tam zamieszkałem.
    •  
  • Skąd pochodziły te wszystkie rzeczy, z których ta praca powstała?
    • Znalazłem je w tym kościele. Dzień przed wywózką poprosiłem, żeby je zostawiono. Dostrzegłem podobieństwo łuku kościelnego do jamy brzusznej, w nawie powstało coś w rodzaju jelita. To dzieło jest produktem faktu bycia w tej przestrzeni. Przestrzeń pomogła w wydobyciu tej idei.
    •  
  • A co potem się stało z tą pracą?
    • Została rozebrana, tak samo jak wszystkie inne.
    •  
  • I to jest w porządku?
    • W porządku. Nie mam z tym problemu.
    •  
  • Akcja w kościele to było niezależne przedsięwzięcie? Czy to było działanie w ramach zorganizowanego wydarzenia artystycznego?
    • Wszystkie moje prace z praktycznego punktu widzenia są niezależne – jestem odpowiedzialny za realizację oraz rozmontowanie danej pracy.
    •  
  • W jaki sposób radzisz sobie finansowo, pracując na Kubie?
    • Nie uzależniam pracy od finansowania. Jak jest jakieś dzieło do zrobienia, to wszystko jest dla tego dzieła. To tak jakbyś zapytała, jak ja to robię, że żyję. Żyję, bo muszę żyć. Wykonuję tę pracę, bo nic innego nie mogę robić. Opowiadając o moich pracach, nie mówię: ta praca kosztowała mnie tyle a tyle. Nie mówię nawet, ile czasu potrzebowałem, żeby ją ukończyć. Nie sądzę, żeby to było ważne. Są prace, które wymagają dużo wysiłku, są takie, które w ogóle nie wymagają wysiłku. Nie komplikuję sobie życia. Kiedy mam pomysł, wszystko poświęcam. Ale pojęcia „poświęcania się” używam tu w innym znaczeniu, nie tym utartym, dramatycznym.
    •  
  • Poświęcenie nie jest tu rozumiane jako ofiara?
    • Przeciwnie. Kiedy kończę pracę, czuję się bardzo dobrze. Nawet fizycznie. Moje prace powstają dzięki pomocy wielu znajomych artystów. Staramy się pracować razem. Robimy warsztaty, dyskusje, imprezy.
    •  
  • Masz już projekt, który będziesz realizował w Warszawie podczas rezydencji w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski?
    • Tak, ale nie wiadomo, czy będzie możliwy do zrealizowania. Dowiedziałem się, że moja pierwotna propozycja jest skomplikowana, że potrzebne są pozwolenia na realizację na zewnątrz, jest mało czasu...
    •  
  • Będziesz więc musiał zmienić koncept?
    • Moment tworzenia to jest coś, co się dzieje spontanicznie. Czasem trudno jest zmienić koncept. Praca realizowana w danym miejscu jest trochę jak prezent. Wymieniać jest łatwo w biznesie. Trudno wymienia się prezent. Obserwuję i rozmawiam z przestrzenią. Zobaczymy.
    •  
  • Rozmowa została przeprowadzona podczas rezydencji artystycznej José Eduardo Yaque Llorente w 2012 roku w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. 

„Nie uzależniam pracy od finansowania. Jak jest jakieś dzieło do zrobienia, to wszystko jest dla tego dzieła. To tak jakbyś zapytała, jak ja to robię, że żyję. Żyję, bo muszę żyć. Wykonuję tą pracę, bo nic innego nie mogę robić” – z Jose Eduardo Yaque Llorente, kubańskim rezydentem Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski – rozmawia Paulina Jeziorek