Maria Loboda
Siedząc tutaj znudzona jak lamparcica
Maria Loboda posługuje się w swoich artystycznych wypowiedziach unikalnym słownikiem, odwołującym się do bogatych pokładów kultury od starożytności po nowoczesność i najaktualniejszą współczesność. Ważną rolę w twórczości artystki odgrywa język i, szerzej, komunikacja. Sztuka Lobody jest jak pisanie i przepisywanie niezwykłych opowieści, którym nadaje zmanipulowaną i dysfunkcyjną formę. Siedząc tutaj znudzona jak lamparcica w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski jest pierwszą w Polsce wystawą indywidualną artystki złożoną niemal wyłącznie z premierowych realizacji: rzeźb, fotografii, obiektów oraz witraża.
Podejmując próbę uchwycenia nieco enigmatycznej i wymykającej się jednoznacznym kategoryzacjom twórczości Lobody można powiedzieć, że artystka analizuje systemy komunikacji lub też zaryzykować twierdzenie, że przede wszystkim lubi snuć historie. Zwykle dość zaskakujące, wypływające z osobistych fascynacji, pasji czy wręcz obsesji autorki, które jednak zyskują w jej pracach wymiar uniwersalny.
„Każdą wystawę próbuję zbudować wokół małej opowieści – takiego haiku – dzięki czemu wszystkie prace «należą do siebie», wszystkie oddziałują na siebie wzajemnie”. A jak przystało na wielbicielkę Alfreda Hitchcocka, Agaty Christie, Raymonda Chandlera czy Edgara Allana Poego, Loboda umiejętnie odciąga uwagę od znaczeń swoich prac, przekierowując ją na zawarte w nich kody, metafory, symbole, zagadki. Za każdym razem konstruuje na swój sposób logiczną strukturę, a jednocześnie stara się zaburzyć spójność narracji.
Sztuka jest dla Lobody odpowiedzialną i ryzykowną operacją: artystka przekłada słowa, opisywane przez nie pojęcia, refleksje czy sytuacje na materialne rzeczy, przedmioty, którym zwykle nadaje charakter ready-made. Język jako tworzywo dociera w pewnych sytuacjach do swoich granic i artystka, aby się wypowiedzieć, musi posiłkować się obiektem.
Kluczowe w twórczości Lobody są tytuły prac i wystaw – wystarczy je przeanalizować, by znaleźć mapę pomocną w nawigacji przez te niejasne, magiczne i dziwne opowieści, w których panuje klimat przywodzący na myśl filmy Lyncha: nic nie jest do końca takie, na jakie wygląda.
Tytuł warszawskiej wystawy zapożyczony jest z wiersza Sylvii Plath Leaving Early /Wczesne odejście, a fraza brzmiąca w oryginale: sitting here bored as a leopard stała się dla artystki punktem wyjścia do zbudowania wystawy. Znudzony, leniwy drapieżnik wywołuje zarazem poczucie spokoju i zagrożenia; śmiertelne niebezpieczeństwo wyrażone jest nie za pomocą napięcia, ale nudy. Zmysłowy obraz, cisza przed burzą. Groźna nuda, która może być też nudą egzystencjalną, źródłem nihilizmu lub anarchii.
Do przestrzeni galeryjnych na wystawie prowadzi brama z trzema wysokimi i eleganckimi przejściami jak w egipskiej świątyni. Świątyni dysfunkcyjnej, miejsca kultu jakiegoś dziwnego, niewidocznego bóstwa; a może jest to lobby bliżej nieokreślonego urzędu, biura, korporacji, symbol władzy i prestiżu? Ten trop podpowiadają cienie żaluzji, rysujące się na zewnętrznej ścianie bramy. Połączenie sacrum i profanum, które w efekcie nie jest ani jednym, ani drugim. Do głównych elementów ekspozycji należą pokaźnych rozmiarów rzeźby utrzymane w neutralnej, modernistycznej estetyce, na których mogą odpoczywać osoby opiekujące się wystawą. To przewrotny, subtelnie anarchistyczny gest wobec dzieł sztuki, które chroni się przed dotykiem widzów.
W głębi wystawy pojawiają się odniesienia do figury biznesmena, tu wydobytej ze zjadliwej satyry Edgara Allana Poego pod tytułem Człowiek interesu oraz motywy pochodzące z estetyki filmu neo noir, w którym figura przestępcy jest metaforą ciemnej, strony ludzkiej natury. Wysmakowana paleta kolorystyczna rodem z Amerykańskiego żigolaka pojawia się na monumentalnym witrażu, przedstawiającym scenę z tego filmu. Powraca tu motyw żaluzji ocieniających scenę, w której Julian w panice przeszukuje swoje mieszkanie. Żaluzje to nieodłączny atrybut scenografii kina noir, ale również estetyki biurowej.
Jean-Luc Godard mawiał, że historia powinna mieć początek, środek i koniec, ale niekoniecznie w takiej kolejności. Sztuka Lobody podlega logice przynależnej poezji; narzuca wysiłek interpretacyjny i zachęca do szukania klucza otwierającego dostęp do ukrytego komunikatu.
Urodzona w 1979 roku artystka od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, jest absolwentką Städelschule we Frankfurcie, akademii, która oferuje studentom maksimum wolności, skupiając się na sztuce niezależnej od wszelkich nieartystycznych ograniczeń lub zadań. Maria Loboda brała udział m.in. w dOCUMENTA (13), Taipei Biennale w 2014 roku, wystawiała prace w Museo Reina Sofia w Madrycie, Palais de Tokyo w Paryżu, a w tym roku została zaproszona do wystawy głównej na Biennale w Wenecji. W 2015 roku Loboda zrealizowała projekt dla Bunkra Sztuki w Krakowie, uczestniczyła w Konferencji Tatrzańskiej (Kraków, Zakopane), a także brała udział w Teatrze Mykologicznym w Rabce, w Kadenówce u Pauliny Ołowskiej, ale dotychczas nie miała okazji do zaprezentowania polskiej publiczności większego wyboru prac.