spektakl

Nieprzemijający urok zachodów słońca

„Nieprzemijający urok… urzeka pięknymi obrazami. Niewiele pada tu słów. I raczej nie są dla widzów słyszalne, (…). Przed naszymi oczami, przy akompaniamencie starych kubańskich przebojów, przesuwa się ciąg scen. (…) w pustej kawiarni – dziewczyna odwrócona do widzów plecami siedzi przy stojącym na barze laptopie. Po drugiej stronie barman czyści szklanki. Nawiązuje się między nimi rozmowa, on zapala jej papierosa. Nie wiemy o czym mówią, (…). Tytułowy zachód słońca okazuje się animowanym filmem wyświetlanym na ekranie telewizora. Grupka aktorów zasiada na krzesłach, żeby jak w teatrze obserwować pomarańczowy krążek, który pogrąża się w morzu. (…) Spokojne tempo spektaklu skrywa w sobie ludzki lęk przed samotnością i chęć zaistnienia wobec innych ludzi. Powtarza się motyw lustra, teatru, tańca wykonywanego jako manifestacja swojej cielesności. Sterylnie tu i czysto, pięknie, przyjemnie, ale na dobrą sprawę nieco strasznie.”  Piotr Piber, Na rozdrożu, Didaskalia nr. 64, grudzień 2004.