Ewa Hubar o ReDirecting: East 2020

Najważniejsze, co przyniosłam na seminarium, to praca ze snami. To konkretna praktyka, której uczę się od kilku lat od Bonnie Buckner. Metoda ta pozwala zrozumieć głębiej połączenie między umysłem a ciałem oraz odkryć potencjał, który jest w człowieku. Potencjał do rozwoju, do zrozumienia siebie i innych. Poza tym daje wyjątkowe doświadczenie postrzegania świata i rzeczywistości wielowymiarowo. Nie tylko linearnie, jednokierunkowo. Sny otwierają przed nam warstwy życia, pamięci, ciała, materii i niematerii, energii, intuicji, do których na co dzień nie mamy dostępu. Albo raczej ten dostęp jest zagłuszany. Wierzę, że możemy się tego na nowo nauczyć. Tak, na nowo. Dla wielu dawnych kultur świat snów był tak samo rzeczywisty jak to, co nazywamy światem materialnym. W rozwijaniu i uczeniu się tej praktyki inspiruję się i jestem zafascynowana także kulturą Aborygenów. Dreamtime to czas ich przodków, kreacji świata, ale też czas tu i teraz. Praktykują dadirri – wewnętrzne, głębokie słuchanie, spokojną świadomość i czekanie. To słuchanie songlines, które są ścieżkami przez ziemię, czasem niebo lub ludzkie ciało, które wyznaczają trasy z Dreamtime, czasu stworzenia. To prawie duchowa umiejętność, oparta na szacunku i obecności.

W zaproponowanej przeze mnie praktyce słuchamy naszego wewnętrznego, intymnego głosu, prymarnego języka obrazów sennych. Ciało i ucieleśnienie to także ważne sfery w mojej praktyce. Jestem choreografką, masażystką i antropolożką. Ciało i jego kontekst zawsze stały na pierwszym miejscu w moich działaniach. Dlatego szukanie połączeń, namacalnych linii, ścieżek między doświadczeniem ciała a kulturą, historią, relacjami i  – przede wszystkim – snami jest dla mnie fascynujące. I tę jakość zadziwienia, wnikliwego spojrzenia i zaciekawienia onirycznym, płynnym światem snów i jego połączeniem z tzw. obudzoną rzeczywistością/jawą, chciałam najbardziej wnieść do seminarium. Na jednej z sesji padło fantastyczne słowo: słuchowisko. Momenty, gdy wyłączaliśmy kamery i słuchaliśmy swoich głosów, historii, snów i ciszy były dla mnie wspaniałym doświadczeniem. Bardzo intymnym. Tworzyło się swoiste pole, sfera wymiany. Może nie zawsze miałam potrzebę nazywania tego i dookreślania. Trochę jak w poezji, która tworzy się gdzieś pomiędzy słowami lub w ich zestawieniu. Pomiędzy głosem, który słyszę, a moim ciałem. Tak chyba też postrzegam to seminarium i wszystkie osoby, które w nim uczestniczyły – intymność i magia istniały gdzieś pomiędzy. Jak we śnie.

Uczestniczki i uczestnicy seminarium ReDirecting: East x Empatyczne pedagogiki odpowiadają na dwa pytania: co wnieśli do seminarium i jak udział w nim wpłynął na ich recepcję przestrzeni online.
Fotografia: Ania Bystrowska

Ewa Hubar o Re–Directing: East 2020