Transformuję archiwum luksusów

Iza Szostak w rozmowie z Dominikiem Skrzypkowskim

  • W projekcie, który realizujesz podczas rezydencji choreograficznej w Zamku, przywołujesz lata 90. i polską transformację ustrojową. Skąd u ciebie fascynacja tym okresem?  
  • To czasy, które bardzo dobrze pamiętam, bo właśnie wtedy dorastałam. Obserwowałam, jak rodzice co rusz chwytali się innej pracy – dziki wolny rynek dawał taką możliwość. Tata kleił na jakiejś giełdzie akwaria, zakładał na dachach anteny satelitarne. Mama robiła patchworkowe poduszki, które w weekendy sprzedawaliśmy na koronie Stadionu Dziesięciolecia. W dni robocze katalogowała kasety VHS w wypożyczalni „Joanna – kino w domu”, którą prowadziła na warszawskim Mokotowie. Praca, zarabianie i bogacenie się były priorytetami. Rodziła się klasa średnia, nieporadnie naśladująca stockowe zachodnie standardy. Większość z nas nie posiadała żadnego kapitału ekonomicznego, ale szybko staliśmy się mistrzami podróbek (śmiech). W tym całym rozgardiaszu transformacji i nieunormowanego prawa byli jednak i tacy, którym szło całkiem nieźle. O ich bogactwie świadczyło zażywanie przyjemności, fetysze i ozdoby, które do zwykłego życia teoretycznie nikomu nie były potrzebne. Były naddatkiem, na jaki niewielu mogło sobie wtedy pozwolić. Właśnie to rozwarstwienie społeczne i skrajne zróżnicowanie modeli życia w rodzącym się w Polsce kapitalizmie są dla mnie bardzo ciekawe.

  •  

  • Zanim przystąpiłaś do pracy, dość szczegółowo opisałaś swoją koncepcję. Teraz ją ożywiasz na próbach... Jak się zmienia w stosunku do założeń?
  • Cały czas się zmienia – to będzie zresztą już jego trzecia odsłona. Pracę zaczęliśmy ponad rok temu w Pradze w Studio Hrdinů, po czym zrobiliśmy pokaz w Centrum w Ruchu w Warszawie. A „ożywianie” to akurat bardzo trafne, ale jednocześnie kontrowersyjne słowo w kontekście tego, czym się z ekipą zajmujemy (śmiech). Charakterystycznym dla polskiej transformacji zjawiskiem była mafia lat 90. Reifikujące pseudonimy, obciążające zeznania, świadkowie koronni, zmiany tożsamości czy wyglądu, napady, morderstwa, haracze, biznesowe spotkania pod przykrywką wystawnych przyjęć, wakacje na drugim końcu świata itd. Oglądając tzw. głupiutkie archiwa, czyli filmiki na YouTube – fragmenty wywiadów z byłymi osadzonymi, ich partnerkami i świadkami porachunków środowisk przestępczych – przekonałam się, że wątek kryminalny, czy śledczy, przestał mnie tak bardzo interesować w kontekście tej odsłony projektu. Tym razem zajmuje mnie koncept dotyczący zmiany biegu historii. Fantazjowanie i projektowanie wyobrażeń na temat tamtych czasów, gdzie inspiracją są estetyka i obyczajowość, moda, styl życia, język czy wzorce fizyczności.

  •  

  • Czy ważne jest dla ciebie zakorzenienie projektu w realiach społecznych tamtego okresu, czy raczej są one tylko tłem, kontekstem dla pomysłów artystycznych?
  • W skaj is the limit zastanawiamy się nad tym, co by było, gdyby bohaterem polskiej transformacji nie był jednak biały heteronormatywny mężczyzna w białych skarpetach. Aspirujący czytelnik magazynu „Sukces”, posiadający smykałkę biznesową i neseser (śmiech). Właściwie już na początkowym etapie pracy nad projektem zakładałam oddanie w pewnym momencie głosu i sprawczości kolektywnemu ciału. Teraz chciałabym dokonać odwrócenia, przeakcentowania historycznych zapisów dotyczących tamtego czasu. Chciałabym squeerować transformacyjne archiwum i wytworzyć alternatywną rzeczywistość, zamieszkaną przez migotliwe tożsamości. Taką rzeczywistość równoległą, w której podmioty będą funkcjonować na krawędziach efektywności, poza reprodukcyjnym i rodzinnym czasem heteronormy. Mam tu na myśli nie-ludzkie formy, przedmioty, które stanowią archiwum polskiego dobrobytu. Dobra luksusowe i luksusopodobne, takie jak kryształowe żyrandole z plastiku, skajowa sofa w komplecie pufami,  boazeria, lustrzany barek, zegarek elektroniczny, buty w szpic, precjoza z brylancikami (śmiech). Chciałabym dać im głos. I ciało.

  •  

  •  
  • Mówisz o queerowaniu. To słowo niezwykle pojemne w znaczenia i odniesienia. Do czego ci służy?
  • Każdy okres transformacji to moment, w którym zachodzą bardzo intensywne procesy identyfikacyjne i tożsamościowe. To moment wybrzuszeń, taki czas poza prawem, w którym możliwy staje się gest performowania. W The Queer Art of Failure Judith Jack Halbertam, pisząc o czasowo-przestrzennej teorii queeru, niekoniecznie odnosi się do gejów, lesbijek czy osób biseksualnych. W duchu queer nawiązuje raczej do nienormatywnej logiki i organizacji społeczności, do zaburzeń norm społeczno-obyczajowych, napędzanych m.in przez instytucję rodziny czy prawa rynku. Queerowe podmioty to dla niego m.in. bezdomni, dilerzy narkotyków, pracownicy seksualni czy bezrobotni. Grupy ekscentryczne, żyjące na uboczu, ustanawiające własne zasady bytowania. Myślę, że takie spojrzenie na queer pozwoli mi z jednej strony powiedzieć o wykluczeniu i stygmatyzacji, a z drugiej – o trosce czy współodczuwaniu. Przedmioty i archiwa, którym daję uwagę i sprawczość, stają się świadkami zdarzeń, mówią ludzkim głosem, ale ich logika nie jest już tak po ludzku logiczna.

  •  

  • Jaką funkcję nadajesz ruchowi w tej koncepcji?
  • Ruch będzie związany z pracą z obiektem i eksploracją kostiumu, w pewien sposób przekształcającego ciało, zmieniającego jego parametry i zaburzającego łatwe jego przyporządkowanie do znanych kategorii tożsamościowych. Choreograficznie mam do dyspozycji trzy ciała o odmiennej budowie. Ma to dla mnie znaczenie koncepcyjne. Interesują mnie działania wspólne i zaangażowane, ale także zadania bezcelowe. Swego rodzaju wirtuozeria współistnienia zbudowana na słabościach, porażkach i małych zwycięstwach.

  •  

  • Czy zauważasz ciągłość z pracami, które do tej pory zrealizowałaś?
  • Materię postrzegam jako aktywną i sprawczą i ma to odzwierciedlenie w moich pracach. Takie założenie otwiera ogromne pole eksploracji na poziomie ruchu i wyobraźni, a obiekt staje się motywem do pracy z choreografią. Także kostium jako przeskalowana bryła czy hybryda to powracające motywy w mojej praktyce choreograficznej. Zakrywanie czy odsłanianie ciała, wydłużanie kończyn. Myślenie o techno- czy też cyberciele.

  •  

  • Jak ważna jest narracja i opowiadanie historii w tym, co robisz? A może nie jest ważna? Dostrzegasz jakąś ewolucję w swoim podejściu do narracji?
  • Pracując nad kontekstem transformacyjnym w naszym kraju oraz tematem archiwów, zauważam, jak ogromne znaczenie może mieć wypowiedziane słowo. Przy pracy nad tekstem czasem korzystam ze źródeł – buduję historię poprzez kolekcjonowanie i przetwarzanie czyichś opowieści; poprzez wywiady zasłyszane bądź osobiście przeprowadzone dochodzi do wymiany doświadczeń. W tym projekcie zwracałyśmy z dramaturżką Anką Herbut szczególną uwagę na język, którym operowały nasze rozmówczynie i rozmówcy.

  •  

  • Współpracujesz z zespołem, z którym nie raz już pracowałaś. Jak dzielicie się zadaniami? 
  • Bardzo cenię wszystkich moich współpracowników. Od lat kontynuuję współpracę z Kubą Słomkowskim i Anką Herbut. Kuba jest autorem muzyki do wszystkich moich spektakli, z Anką Herbut pracujemy zawsze najpierw bardzo dużo nad wymyślaniem światów, nazywaniem różnych obrazów, zadając sobie pytania o znaczenia, które produkują, i jak je możemy rozwijać. Zbieramy pomysły, a potem obieramy je ze zbędnych warstw, wypracowując szkielet i strukturę performansu. Budujemy mapę referencji wizualnych czy tekstualnych. Anka pisze, edytuje teksty powstające w procesie kolektywnym. Podczas pracy nad skaj is the limit dużo tekstów pisaliśmy wspólnie, całą ekipą, tworząc taki bank materiałów, na których później pracowała Anka, dodając swój autorski styl. 

  • Wiele pracy w ten projekt włożyła też Karolina Mełnicka. Właściwie to ona podsunęła mi pomysł przyjrzenia się bliżej latom 90. Karolina jest autorką kostiumów, które sama szyje, jest odpowiedzialna za całą oprawę wizualną. Każde z nas zajmuje się nieco innym obszarem sztuki, ale w wypadku skaj is the limit te podziały ról są bardzo płynne. Nasza współpraca jest bardzo twórcza i mam wrażenie, że nie ma końca (śmiech).

  • Rozmowa przeprowadzona podczas rezydencji Izy Szostak w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
  • Fotografia: Katarzyna Szugajew
Transformuję archiwum luksusów