Badania ucieleśnione i zbiorowa wiedza

Rémi Dufay w rozmowie z Klarą Czerniewską-Andryszczyk

  • W jaki sposób zostałeś rezydentem U–jazdowskiego?
  • Poznałem się z Julią Harasimowicz, kiedy odwiedziła moją pracownię w Genewie. To o tyle zabawne, że z początku nie powiedziała mi, po co dokładnie przyjechała. Wiedziałem tylko, że odwiedza różnych artystów. Dwa tygodnie później wysłała mi e-mail z zaproszeniem – jednocześnie do udziału w seminarium Empatyczne pedagogiki  i do odbycia rezydencji w Zamku Ujazdowskim. Wszystko było już uzgodnione z fundacją Pro Helvetia.
  •  
  • Bywałeś już wcześniej na rezydencjach?
  • W grudniu zeszłego roku odbyłem miesięczną w Urugwaju. To był intensywny okres – dwa tygodnie na pracę i jeden tydzień na pokazy festiwalowe. W czternaście dni zrobiliśmy film! Jestem również członkiem L’Abri. To prowadzony w Genewie program rezydencji dla młodych artystów.
  •  
  • Czy przed zaostrzeniem regulacji przeciwepidemicznych zdążyłeś poznać miejscową scenę artystyczną?
  • Odrobinę. To faktycznie nieco dziwne – być tu w okresie silnych obostrzeń. Z drugiej strony to przyjemne, bo jestem tu razem z innymi artystami.
  •  
  • Mógłbyś powiedzieć więcej na temat Empatycznych pedagogik? Czy zaproszono cię do udziału, bo wcześniej byłeś w jakiś sposób zaangażowany w edukację?
  • Nie wiem, czy jestem dobrym adresatem pytania o seminarium, bo brałem w nim udział tylko przez dwa tygodnie. Przez koronawirusa musiało ono zresztą przybrać inną formę – odbyło się online. Miło było być członkiem grupy i móc porozmawiać o tym, co zdarzyło się w czasie pandemii. Jednocześnie jednak nawiązywanie nowych relacji przez Zooma w okresie, gdy znaczna część mojego życia zawodowego i towarzyskiego toczyła się już na ekranie, było dla mnie pewnym przesytem.
  •  
  • Jak pandemia odbiła się na twoich tegorocznych planach?
  • Obszerny temat. Jestem artystą, ale jednocześnie pracuję jako organizator i koordynator wydarzeń artystycznych. Wraz z Benoît Beurretem, Fabienem Duperrexem, Charlotte Magnin i Kevinem Ramseierem kieruję genewskim BIG Biennale (Biennale Insulaire des Espaces d’Art de Geneve – bigbiennale.ch). Prace nad edycją 2021 zaczęliśmy jeszcze w styczniu, później jednak ogłoszono pierwszy lockdown. Musieliśmy przygotować komplet tekstów i stworzyć całościową koncepcję biennale. Nie było mi łatwo pracować z tak znacznym, bo aż półtorarocznym wyprzedzeniem, gdy jednocześnie nie wiedziałem, co przyniesie najbliższa przyszłość, a w mojej rodzinnej Francji nabrzmiewały palące tematy polityczne – dławienie wolności, represyjność policji itd. Czuło się wtedy chęć działania, zrobienia czegoś natychmiast, a skupienie na odległym czasowo projekcie zdawało się całkowicie nie na miejscu. Po długiej dyskusji zespołu zdecydowaliśmy, że ważne jest, by zachować biennale jako źródło radości, miejsce spotkań i eksperymentów, przestrzeń dla refleksji – wszystko to jednak pod warunkiem, że wykorzystamy nasz status dla dobra kulturalnego krajobrazu Genewy. Mamy nadzieję, że jeśli każdy przystąpi do działania z pozycji obszaru, w którym ma władzę, to wspólnie przyczynimy się do znaczącej społecznej zmiany. Zamierzaliśmy skupić się na dzieleniu się, budowaniu społeczności i wykorzystywaniu dostępnych zasobów, ale nie chcieliśmy wpaść przy tym w pułapkę pustego dyskursu i czczych działań, które niestety są dziś typowe dla licznych instytucji i festiwali. Zdecydowaliśmy się więc podjąć szczególne kroki. Nie moglibyśmy zachować wiarygodności, gdybyśmy podtrzymali współpracę z naszym sponsorem, czyli Loterie Romande [francuskojęzyczny szwajcarski totalizator loteryjny]. Jest to przecież podmiot, którego model biznesowy opiera się na założeniu, że zwycięzca stanie się bogaty, jeśli wszystkim innym się nie powiedzie. Przestaliśmy też prosić o wsparcie finansowe prywatne fundacje i zdecydowaliśmy się zrezygnować z selekcji. Osobiście uważam to za problematyczne w przeważająco lewicowym otoczeniu artystycznym.
  •  
  • Co masz na myśli?
  • Nasze rozwiązanie oznacza, że zaakceptujemy wszystkie zgłoszone projekty – jedynym warunkiem uczestnictwa jest to, by dana przestrzeń artystyczna czy kolektyw działały na terenie Genewy. Ma to służyć stworzeniu precedensu, przesłaniu komunikatu: „Zobaczcie, odrzuciliśmy prywatne dotacje, zrezygnowaliśmy z selekcji i chęci zysku, a i tak zorganizowaliśmy edycję biennale, która była jeszcze piękniejsza i bardziej zwariowana od poprzednich. Sami widzicie, że tak się da!”.
  •  
  • Uważasz, że prywatni sponsorzy mają zbyt duży wpływ na  festiwalowe programy?
  • Nie w tym rzecz. Nie jesteśmy przeciwko prywatnemu mecenatowi – nie mówimy, czy jest dobry, czy zły. Chcemy po prostu spróbować działać inaczej, bo starania takie podejmują nieliczni. My mamy taką możliwość, bo jesteśmy niewielkim biennale. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent przestrzeni i projektów artystycznych w Genewie finansowanych jest ze środków publicznych i prywatnych subwencji od różnych fundacji. Bardzo niewielu potrafi sobie wyobrazić funkcjonowanie bez tych środków. Chcieliśmy naszym biennale uciec od tego modelu, zakwestionować go.
  •  
  • Dlaczego zdecydowałeś się na przeprowadzkę z Francji do Genewy?
  • Miałem poczucie, że tak naprawdę dopiero na studiach magisterskich we francuskiej akademii sztuk pięknych zrozumiałem, co jest dla mnie ważne w kształceniu artystycznym. Chciałem dalej się uczyć i przenieść się w inne miejsce, by zobaczyć, jaki da to efekt. Wierzę głęboko w aller-retour – gdy przenosimy się w inne miejsce, uczymy się lepiej rozumieć swój własny kontekst.
  •  
  • Powiesz mi więcej na temat swojej sztuki? Bardziej czujesz się związany z teatrem czy ze sztukami wizualnymi?
  • Zawsze blisko mi było do teatru, ale jeszcze bardziej się to nasiliło, kiedy zostałem rezydentem L’Abri. Zapewniono mi pieniądze, przestrzeń, wsparcie i możliwość prowadzenia badań na dowolny temat. Zrealizowałem projekt pod tytułem D’Amour et D’Eau Fraîche – wędrowny spektakl. Tytuł to francuskie wyrażenie oznaczające sytuację, w której jako – przykładowo – artysta żyje się wyłącznie pasją; bez pieniędzy, o wodzie i miłości do sztuki. Był to mój pierwszy większy projekt. Musiałem stworzyć zespół, wystąpić o finansowanie, zaangażować aktorów – było to dla mnie potężne przedsięwzięcie. Sama fabuła spektaklu skupia się na postaci reżysera teatralnego, który w dniu planowanej premiery w teatrze poza Genewą mierzy się z dylematami etycznymi, by ostatecznie zdecydować się nie wystawiać spektaklu, a w zamian zaproponować widzom wyjazd nad morze. Mój spektakl został zaprezentowany w sierpniu 2019, w ramach festiwalu La Bâtie. Był on moim sposobem prezentacji i konceptualizacji pracy badawczej poświęconej pozyskiwaniu  finansowania oraz teorii l’affaissement, którą stworzyłem podczas pobytu w L’Abri. To termin z dziedziny geologii, który można by przetłumaczyć jako „zapadanie się” czy „uginanie” pod ciężarem lub naporem. Stosuję go dla opisania sytuacji, w której przestaje się walczyć w imię swoich ideałów politycznych, a skupia na bronieniu zdobytych przywilejów. W Genewie odczuwam tego typu lęk dość mocno.
  •  
  • Mógłbyś powiedzieć więcej na temat l’affaissement?
  • Podczas rezydencji w L’Abri, jesienią 2018, postanowiłem zrobić film – nakręcić obszerny materiał w samym L’Abri. Wykorzystałem sześć kamer i dwadzieścia pięć mikrofonów rozstawionych w różnych miejscach. To była potężna instalacja, wewnątrz której żyliśmy przez trzy tygodnie, zapraszając łącznie ponad czterdzieści osób do przedyskutowania całości koncepcji. To była zbiorowa dyskusja – zamiast głowić się w pojedynkę, chciałem przeprowadzić „badania na żywo”. Jednocześnie zdecydowałem się pracować nad samym kontekstem dyskusji; na czas filmowania jej uczestników zaprosiłem artystów i performerów, którzy grali muzykę, tańczyli, a nawet gotowali wspólne kolacje. Wszystko to miało wpływ na wypowiedzi uczestników. Opracowałem także technikę, którą nazwałem „ciała pośredniczące” (corps interposés) – przy użyciu systemu złożonego z ekranów i mikrofonów wybrany uczestnik mógł mówić do pozostałych poprzez ciało innego. Technika ta okazała się potężnym narzędziem.
  •  
  • Czy film i samą instalację kiedykolwiek gdzieś pokazywano? Czy były to tylko elementy twoich wizualnych badań tematycznych?
  • Zamierzałem zorganizować wystawę obejmującą wszystkie materiały z L’Abri, ale było to w listopadzie 2018, a miesiąc później okazało się, że otrzymałem możliwość realizacji D’amour et d’eau fraîche. Był to bardzo obszerny projekt, a na jego realizację miałem tylko osiem miesięcy. Musiałem więc całkowicie skupić się właśnie na nim. Z drugiej strony, dzięki badaniom nad l’affaissement stworzyłem postaci na użytek D’amour et d’eau fraîche. Projekt w L’Abri to dobra ilustracja tego, jak pracuję. Staram się prowadzić badania, ale poprzez skonkretyzowane środki, jak film. Takie efekty przekształcam następnie w formy innego typu, na przykład spektakle teatralne.
  •  
  • Czy sam także występujesz? Pojawiasz się w swoich filmach?
  • Tak, przez dziesięć lat grałem w spektaklach. Nie chciałem natomiast występować w D’amour et d’eau fraiche. Był to pierwszy film, który sam reżyserowałem i bałem się, że nie udźwignę podwójnej roli.
  •  
  • Nad czym pracujesz w ramach rezydencji w Zamku Ujazdowskim?
  • Kontynuuję badania, pracuję nad tematami na potrzeby BIG Biennale, a także nad projektem teatralnym, który w grudniu uruchomimy w Genewie. Mam więc dużo pracy – piszę, kręcę filmy i przeprowadzam wiele rozmów. Staram się jakoś objąć umysłem obecną sytuację.
  •  
  • Jakie będą twoje kolejne kroki?
  • W grudniu wracam do Genewy. Zaprezentuję tam projekt teatralny pod tytułem Nous sommes partout – będzie to mocny i przydatny łącznik między sztuką zinstytucjonalizowaną a aktywizmem.
  •  
  •  
  • Warszawa, 9 listopada 2020

Rozmowa przeprowadzona podczas rezydencji Rémi’ego Dufay w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Fot. Anna Bystrowska

Badania ucieleśnione i zbiorowa wiedza