Jon Eirik Lundberg

O recepcji performansu Uwe Maxa Jensena Między światem a mną

Jedna z kluczowych debat w artykułach prasowych na temat wystawy Sztuka polityczna dotyczy performansu, który miał miejsce podczas wernisażu. Relacja agencji Associated Press, która została rozpowszechniona na całym świecie dostarczyła podstawowego opisu wydarzenia. Kilka dni później wideo z performansu pojawiło się w Internecie, wywołując lawinę różnych reakcji. Wideo to nie jest związane z wystawą, zostało zmontowane i wyposażone we własną ścieżkę dźwiękową. Na tej podstawie organizacje informacyjne i inne osoby oskarżyły artystę Uwe Maxa Jensena i organizatorów wystawy o długą listę przestępstw: twierdzą, że performans był rasistowski i zakpił ze śmierci George’a Floyda a artysta „celowo użył rasizmu, by zwrócić na siebie uwagę”.

Jednak żadna z tych relacji nie oddaje dokładnie tego, co faktycznie miało miejsce podczas performansu, a krytyka opiera się na uproszczonym i powierzchownym opisie wydarzenia.

Po pierwsze, krytycy odmawiają uznania, że performans było działaniem artystycznym. Dlatego tez opiszę pracę Jensena i wyjaśnię niektóre z jej implikacji.

Publiczność została zaproszona na performans artystyczny. Odbył się on na dziedzińcu Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Na środku dziedzińca czarna plastikowa płachta położona na ziemi wyznaczała scenę. Stanąwszy na tej scenie, Jensen rozwinął flagę Konfederacji, uznawana za symbol „rednecków”, czyli rasistów. Tym samym artysta wszedł w rolę „rasisty”. Następnie, postać ta zaczęła wykrzykiwać słowo na „n” – tak, jak sobie wyobrazić zrobiłby rasista.

Wśród publiczności była grupa protestujących. Ich przesłanie brzmiało: „Precz z faszyzmem”. Chociaż takie jest właśnie przesłanie całej wystawy, nie wydawali się on chętni, aby zaakceptować ten fakt. Protestowali przeciwko upolitycznieniu wystawy. Zwarta grupa pięciu osób zaczęła wchodzić w interakcje z Jensenem, przerywając performans. Jeden z demonstrantów, mężczyzna w sukience, wszedł na scenę i zaczął tańczyć blisko Jensena. Inny machał tęczową flagą Pride w pobliżu flagi Konfederacji, tak że dwie flagi wydawały się poruszać razem.

Później Jensen (w roli „rednecka”) odłożył flagę i rozebrał się. W tym momencie, demonstranci instynktownie cofnęli się o kilka kroków. W przeszywającej ciszy artysta pokrył całe swoje ciało czarną farbą, a gdy tylko pomalował twarz, protestujący zaczęli krzyczeć: „Faszysta!”

Farba zamieniła się w kostium, a na scenie stał nagi mężczyzna pokryty czarną farbą. Nastąpiły pewne dramatyczne wydarzenia: Jensen znalazł się na ziemi, twarzą w dół i z rękami na plecach. W kółko krzyczał: „Nie mogę oddychać, nie mogę oddychać!” Ta postać przeżywała prawdziwy ból i strach. Protestujący i cały dziedziniec ucichł, a głos rozpaczy mężczyzny był jedynym słyszalnym dźwiękiem. Jensen czołgał się po ziemi z rękami na plecach. Wczołgał się pomiędzy publiczność i „umarł”. Atmosfera była napięta; nikt nie wiedział, co będzie dalej. Wtedy nastąpiła kolejna metamorfoza – „zmarły” powstał. W tym momencie miał zniszczyć flagę konfederatów, ale brakowało mu odpowiednich narzędzi. Zamiast tego flagę położył na ziemi i została zdeptana przez publiczność. „Zmartwychwstały” czarny mężczyzna zaczął krzyczeć: „Black lives matter [Czarne życie ma znaczenie, slogan ruchu BML]” Chodził po dziedzińcu wykrzykując te wiadomość. Można powiedzieć, że po „śmierci” drugiej postaci było to całkowicie logiczne. Mężczyzna zakończył swój spacer po przestrzeni naprzeciwko demonstrantów, wielokrotnie wykrzykując tę wiadomość w ich kierunku. Demonstranci odpowiedzieli okrzykiem „Faszysta! Faszysta!” Wtedy artysta dołączył do protestujących i klęcząc przed nimi krzyczał w kierunku publiczności: „Faszysta, faszysta!” Spowodowało to pewne zamieszanie, ale też stworzyło moment absurdalnej harmonii. Przeciwne sobie grupy połączyły się w jednym okrzyku.

W tej pozycji klęczący mężczyzna uniósł rękę w faszystowskim pozdrowieniu, krzycząc „Faszysta, faszysta!” wraz z protestującymi. Jeden z demonstrantów próbował zasłonić wyciągnięte ramię Jensena czarnym parasolem. W tym momencie Jensen wstał i ogłosił zakończenie performansu.

Krytycy twierdzą, że centralna część spektaklu była satyryczna, a przez to obraźliwa. W rzeczywistości, nic nie może być dalsze od prawdy. W latach osiemdziesiątych wuj Jensena zmarł w podobnych okolicznościach co George Floyd. Dla Jensena śmierć George’a Floyda była przypomnieniem, że policja musi być bardziej ostrożna w kontaktach z osobami nadużywającymi narkotyków i osobami chorymi psychicznie. Odgrywanie roli umierającego na ziemi mężczyzny było także aktem solidarności; aktem oczywistym dla wszystkich obecnych; aktem, który sprawił że publiczność zamilkła.

Performans z pewnością był realistyczny. Jensen nie próbował udawać George’a Floyda, on „był” Georgem Floydem. To doświadczenie było doskonałym przykładem funkcji, która łączy wszystkie dzieła sztuki prezentowane na wystawie: prawdziwe doświadczenia ludzi prezentowane są za pomocą obrazów, rzeźb, filmów i słów.

 

  • Tekst
    • Jon Eirik Lundberg