Gdy to, co niebezpieczne, staje się przyjemne

O japońskiej scenie artystycznej, metodzie field play, kamieniach i gołębiach, ale też o podejmowaniu ryzyka i przekraczaniu samego siebie opowiadają Itaru Kato, Fuminori Hoshino i Yuu Yoshida z kolektywu hyslom w rozmowie z Agnieszką Sural

  • Agnieszka Sural: W tym roku mija dziesięć lat od założenia waszego kolektywu. Jakie były jego początki?
  • Itaru Kato: Poznaliśmy się na Kyoto City University of Arts, gdzie ja studiowałem projektowanie tkanin, a Fuminori i Yuu architekturę. Po szkole każdy z nas wrócił w swoje rodzinne strony. Któregoś dnia z okna mojego domu zobaczyłem, że góra, która była częścią krajobrazu, zniknęła. Pojawiło się za to ogrodzenie i informacja o osiedlu, które tam powstanie. To był 2009 rok. Na teren budowy weszliśmy w niedzielę, bo tylko w ten dzień nie odbywały się tam żadne prace. Pierwsze, co ujrzeliśmy, to była ogromna góra drzew, które ścięto. Od tamtej pory przez kolejne dziesięć lat przychodziliśmy tam co tydzień i za każdym razem krajobraz był zmieniony. Wtedy powstał nasz kolektyw, ale nie myśleliśmy o tym, że robimy projekt artystyczny, który potem trafi na wystawę. To była wspólna zabawa, przy okazji której kręciliśmy filmy i robiliśmy zdjęcia.
  •  
  • Co znaczy hyslom?
  • Fuminori Hoshino: Zdjęcia i filmy, które robiliśmy w czasie cotygodniowych zabaw, opublikowaliśmy na stronie hanareproject.net, którą prowadzi Social Kitchen z Kyoto. Wtedy pojawiła się potrzeba określenia tego, co robimy. Te działania na górze nazwaliśmy „Dokumentacją histerezy”. Histereza to zjawisko w przyrodzie, które polega na zależności aktualnego stanu od stanów poprzedzających. Gdy naprężymy gumę i ją puścimy, to ona odskakuje i wraca, ale nie do tej samej pozycji. Tak sobie wyobrażaliśmy nasze działania na górze, gdzie ciągle coś się zmieniało i nigdy nie było już takie jak na początku. Nazwa naszego kolektywu wzięła się od połączenia słów histereza ze slalomem. Warunki naturalne góry to skarpy i urwiska, które omijaliśmy właśnie slalomem.
  •  
  • W jaki sposób ze sobą współpracujecie?
  • Yuu Yoshida: Na początku naszych wspólnych działań nie myśleliśmy o tym jak o pracy, robiliśmy to spontanicznie i dla przyjemności. Gdy zaczęto nas zapraszać na wystawy i płacić za to, co robimy, pojawił się termin deadline, do którego trzeba wszystko przemyśleć i zdecydować, a nawet potrzeba zorganizowania czy załatwienia czegoś. Przestało to już być zabawą. Zmieniły się warunki, do których musimy się dostosować.
  •  
  • Itaru Kato: Ważne jest dla nas, żeby wszystkim się dzielić. Wspólnie zajmujemy się wszystkimi sprawami. Nie wyznaczamy sobie ról jak w zespole muzycznym, w którym jedna osoba pisze tekst, druga komponuje, trzecia śpiewa. Nawet jeśli podzielenie się zadaniami pozwoliłoby nam zaoszczędzić czas, ważniejsze jest to, żeby wspólnie doświadczać.
  •  
  • Waszą metodę artystyczną nazywacie field play.
  • Fuminori Hoshino: Gra nie w dosłownym znaczeniu, ale użyta jako neologizm. Antropolodzy mają field work, a my robimy field play polegający na działalności artystycznej. Nasza gra nie ma zasad, więc nie jest grą. To wyjścia i zabawy.
  •  
  • Yuu Yoshida: Słowo play ma również związek z grupą Play z Osaki z lat 80. Jej twórcy organizowali różne zabawy na zewnątrz. Zbudowali na przykład drewnianą konstrukcję na wzniesieniu i czekali, aż uderzy w nią piorun. Ze znalezionych drogowskazów zbili tratwę i spłynęli rzeką. Hyslom różni się od nich tym, że my improwizujemy, działamy ad hoc, w odpowiedzi na zastaną sytuację w naturze. Nie planujemy naszych działań wcześniej.
  •  
  • Czym jest dla was zabawa?
  • Itaru Kato: W zabawie zawiera się przyjemność i wysiłek, który jest cierpieniem. To odpowiedź i reakcja na znalezienie się w nowej sytuacji, przekraczanie samego siebie. Zdarzyło się nam wyjść w czasie tajfunu. Bardzo mocno padało i wiał silny wiatr. Z trudem można było stać i oddychać. W takiej sytuacji poznaje się własne ciało. Jak się jest we trójkę, to bliżej poznaje się te osoby. Jak się trzyma za ręce, łatwiej pokonać wiatr. We trójkę nawet trudne doświadczenia, bolesne i niebezpieczne, stają się przyjemne. Gdy dzielimy się ryzykiem, niebezpieczeństwo staje się zabawą.

 

  • hyslom
  • Fot. Dawid Misiorny

 

  • Co robiliście w czasie rezydencji w Warszawie?
  • Yuu Yoshida: Gdy byliśmy tu po raz pierwszy, w 2016 roku, na rezydencji byli także artyści z Indonezji. Razem z nimi spędzaliśmy czas i braliśmy udział w programie przygotowanym przez kuratorki Centrum Sztuki Współczesnej Zamku Ujazdowskiego. Pokazano nam różne miejsca, m.in. fabrykę traktorów w Ursusie. W jej pobliżu odkryliśmy statek, który, jak się okazało, budowali bezdomni z pobliskiego ośrodka pomocy społecznej. Poznaliśmy kierownika budowy i przyszłego kapitana statku „Ojciec Bogusław” – pana Waldemara Rzeźnickiego. Dowiedzieliśmy się, że w następnym roku, gdy statek będzie ukończony, jego budowniczowie zamierzają opłynąć nim dookoła świat. Postanowiliśmy wtedy, że wrócimy do Ursusa.
  •  
  • Podobno się tam zatrudniliście.
  • Yuu Yoshida: Zapytaliśmy kapitana statku, czy moglibyśmy pomóc, i on się zgodził. Razem z bezdomnymi i specjalistami od statków budowaliśmy „Ojca Bogusława”. Pracowaliśmy przez dwa tygodnie, codziennie od 9 do 17. Nikt z nas nie mówił po angielsku, ale komunikowaliśmy się za pomocą gestów i uczyliśmy się nawzajem japońskiego i polskiego.
  •  
  • Itaru Kato: Kapitan z Ursusa pomógł nam znaleźć tanią łódkę, którą później popłynęliśmy z Warszawy do Gdańska. Mieliśmy już zrobione licencje sterników motorowodnych, bo wcześniej realizowaliśmy projekty na rzekach w Osace i Nagoji. Spływaliśmy przez dwa tygodnie, po drodze zatrzymując się w różnych miejscach. Dokumentowaliśmy wszystkie nasze działania i zaznaczaliśmy na mapie miejsca i trasy, które przemierzyliśmy.
  •  
  • Fuminori Hoshino: W międzyczasie braliśmy udział w wystawie w Nikolaj Kunsthal w Kopenhadze, w której uczestniczył także inny japoński artysta, Yukawa Nakayasu. Jednym z elementów jego instalacji był duży kamień. Gdy to zobaczyliśmy, poczuliśmy nostalgię. Kiedyś znaleźliśmy podobny kamień w rzece w Kyoto, z którym wykonywaliśmy performansy. Za każdym razem odnosiliśmy go na miejsce, ale po dwóch latach kamień zniknął. Porwała go rzeka albo ktoś go sobie wziął. Kamień był takiej wielkości, że ledwo byliśmy w stanie podnieść go we trójkę.
  •  
  • Wtedy postanowiliście, że któregoś dnia zabierzecie kamień z Kopenhagi ze sobą.
  • Itaru Kato: Spojrzeliśmy na mapę i zobaczyliśmy, że do Wisły możemy dostać się morzem. Gdy kapitan usłyszał o naszych planach związanych z transportem kamienia, zorganizował załogę, jacht i popłynęliśmy z Gdańska do Kopenhagi i z powrotem.
  •  
  • Tam i z powrotem to tytuł waszej wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, która otworzy się w grudniu 2019 roku. Co znaczy jego pierwsza część – Itte Kaette?
  • Yuu Yoshida: W języku japońskim jest konstrukcja koneksywna, w której drugi czasownik decyduje o czasie pierwszego. Itte kaette znaczy, że ktoś poszedł i wrócił. Można iść i wrócić albo iść i przyjść. W dosłownym tłumaczeniu itte to coś na zewnątrz, a kaette – do wewnątrz. Dla nas jest to immanentna repetytywność. Ostatnio dużo podróżujemy na różnych trasach, powtarzalność tych czynności zainspirowała nas do tego tytułu. Naszej kuratorce Annie Ptak skojarzyło się to z Mitem Syzyfa Alberta Camusa. W pewnym momencie poczułem, że przenosi się punkt ciężkości, który na mapie mentalnej ustawiony jest jako dom. Do Warszawy wracam do domu, a z Japonii wyjeżdżam. Okazało się, że różne miejsca mogą stać się domem. Tę sytuację można zestawić z pracą Syzyfa. Jest to ciężka praca, ale przy przeniesionym punkcie ciężkości celem nie jest wniesienie kamienia, tylko żeby on spadł.
  •  
  • Co znajdzie się na wystawie?
  • Itaru Kato: Przed podróżą po kamień bierzemy udział w wystawach Celebrations w Poznaniu i Szczecinie w związku z obchodami rocznicy stosunków dyplomatycznych Japonii i Polski. Wykonamy tam performansy i pokażemy parę eksponatów, które łączą się z kamieniem. Stworzymy przestrzeń, w której będziemy mogli go przyjąć. W Warszawie wystawa będzie oparta na naszych spotkaniach z różnymi ludźmi, dokumentacji spotkań z krajobrazem, ze zwierzętami, podróży z kamieniem. Zamierzamy pracować z nim fizycznie.
  •  
  • Yuu Yoshida: Chcemy też pokazać nasze prace z dziesięciu lat działalności. Nasze wszystkie projekty łączą się ze sobą. Teraz znaleźliśmy kamień, na który oddziałujemy i wchodzimy z nim w interakcje, tak jak kiedyś poznawaliśmy plac budowy. Chodzi o poznawanie materii, interakcję z materią.
  •  
  • Co potem się stanie z kamieniem?
  • Itaru Kato: Wystawa kończy się w marcu 2020 roku. O tej porze roku poziom wody w Wiśle jest na tyle wysoki, że bylibyśmy w stanie popłynąć do Gdańska. Jeżeli uda nam się trafić w odpowiedni moment. Stamtąd być może chcielibyśmy zabrać kamień do Sapporo, gdzie realizujemy następny projekt.
  •  
  • Jednym z waszych wieloletnich projektów jest praca z gołębiami wyścigowymi. Czy w Zamku Ujazdowskim pojawią się ptaki?
  • Itaru Kato: W Zamku poznaliśmy członka tutejszej ekipy sprzątającej, pana Mariusza, i jego gołębie. Spotykamy się z nimi regularnie. Plan na podróż jest taki, że zbudujemy gołębnik i zabierzemy go ze sobą. W drodze do Kopenhagi i z powrotem będziemy się zatrzymywać i pożyczać gołębie, żeby po 200 metrach je wypuścić. Ciekawostką jest to, że gołębie połykają kamienie, żeby ułatwić sobie trawienie.
  •  
  • Jaki jest stosunek do gołębi w Japonii?
  • Yuu Yoshida: Zwykłe gołębie są brudne, wstrętne, ale wyścigowe to co innego. Są inne w dotyku, mają inne spojrzenie.
  •  
  • Wcześniej użyliście terminu deadline. Gatunek ludzki też ma deadline. Różni eksperci dają nam 9, 12 albo 30 lat. Jak hyslom widzi siebie za dekadę?
  • Yuu Yoshida: To, czego sobie życzę, to żeby relacje między nami się zbliżały, dystans zmniejszał, żebyśmy więcej sobie mówili. Nie tylko my jako kolektyw, ale w ogóle ludzie.
  •  
  •  
  • Tłumaczenie
    • Sara Manasterska

Rozmowa przeprowadzona podczas rezydencji artystów z kolektywu hyslom w U–jazdowskim. Ukazała się w drugim numerze magazynu The Residents. Fot. Dawid Misiorny.

Gdy to, co niebezpieczne, staje się przyjemne