Tchnienie oporu

Agnieszka Sural o rezydencjach performatywnych

Na dwie noce Zamek Ujazdowski zamienił się w undergroundowy klub grający muzykę techno i rave. Na wiosnę i pod koniec lata odbyły się dwie imprezy taneczne z setami didżejskimi i performansami oraz sprzedażą plakatów i zbiórką charytatywną na Kampanię Przeciwko Homofobii. Nie bez powodu: wątki proqueerowe i antyfaszystowskie są istotne z punktu widzenia całego projektu To Be Real, w ramach którego działa czasowy klub angażujący artystów-rezydentów. To długofalowe przedsięwzięcie dwójki kuratorów – Michała Grzegorzka i Mateusza Szymanówki – jest próbą wytworzenia w ramach instytucji przestrzeni wspólnoty i wolności, szczególnie dla osób wykluczonych. Program rezydencyjny i performatywny już od paru lat czyni z Zamku ważny przyczółek na mapie Warszawy dla środowiska queerowego, bezpieczne miejsce i przestrzeń potencjalnego oporu. W 2018 roku w ramach rocznej rezydencji kolektyw Kem prowadził tu Dragana Bar, a holenderski duet Werker zainicjował dyskusyjny klub filmowy Queer 2 Peer Cine Club. W U–jazdowskim pokazywane jest to, co jak dotąd nie znalazło dla siebie miejsca nigdzie indziej. W momencie, gdy taniec stał się głównym elementem wielu protestów i ruchów demokratycznych na całym świecie, dochodzą tu także echa ostatnich protestacyjnych antynazistowskich rave’ów w Berlinie, disco oporu przeciwko nienawiści w Polsce, tańczącej do ABBY Vivienne Westwood czy publikowanych w internecie nagrań wideo irańskich kobiet.

W czasie pierwszej edycji To Be Real, zorganizowanej przez rezydenta U–jazdowskiego Simona Asencio we współpracy z choreografką Martą Ziółek i DJ Zoi Michailovą, między zaproszonymi gośćmi i bawiącą się publicznością zawiązała się czasowa konspiracja. „Konspirować znaczy oddychać razem” – w wywiadzie Asencio przytacza zapamiętane z plakatu Andy’ego Warhola zdanie,  które stało się inspiracją całonocnego zdarzenia. Konspiracja jako stan świadomości zbiorowej. „Gdy konspirujesz, zyskujesz świadomość grupy, do której należysz i z którą spiskujesz” – tłumaczy artysta. Odbywający się w ramach Roku Antyfaszystowskiego projekt „stawia pytania o możliwość urzeczywistnienia przestrzeni oporu i utopii” – dodaje. Taką przestrzenią oporu staje się tu dancefloor, a na kolektywną choreografię oporu składają się jednostkowe działania taneczne, które można (za Anką Herbut z „Dwutygodnika”) nazwać dance-inami – przez analogię do sit-inów i die-inów, czyli pokojowych protestów polegających na zajęciu przestrzeni przez siedzące lub leżące osoby. Celem projektu była również refleksja nad inkluzywnością i otwartością instytucji. W jaki sposób stworzyć przestrzeń do rozmowy dla wszystkich, w której każdy tworzy przestrzeń do rozmowy? „Jeżeli konspirować znaczy dzielić się oddechem, w jaki sposób możemy zinterpretować esencję imprezy jako ten wspólny oddech?”

Pojęcia oporu i protestu mogą zaistnieć również w formie samoorganizacji. Swoje doświadczenie w przygotowywaniu imprez muzycznych i charytatywnych w zuryskich skłotach przeniósł do Warszawy inny z rezydentów, szwajcarski artysta i aktywista Marc Hunziker, który prowadził np. nieformalny Pool Bar na swoim uniwersytecie. Zarobione pieniądze przeznaczał na działalność galerii w skłocie, Up State. Nazywa to strategią pasożytniczej formy samoorganizacji. „Wykorzystywaliśmy ramy instytucjonalne, by generować środki, a następnie redystrybuować je w ramach naszej sieci” – mówi. W czasie drugiej edycji To Be Real zorganizował we współpracy z artystką Zuzanną Czebatul i kolektywem didżejskim Syntetyk imprezę, w czasie której odbyła się zbiórka środków na działalność KPH. Hunziker interesuje się szczególnie polityką bezpiecznej przestrzeni, ideą poszerzania świadomości zbiorowej i wiedzy o formach dyskryminacji, jakie mogą mieć miejsce podczas imprezy.

Samoorganizacja jako narzędzie sprzeciwu, wytwarzanie wspólnoty i wspólne doświadczenie to także strategie stosowane przez kolektyw hyslom. Jedną z pierwszych akcji tej grupy były gry i zabawy na terenie powstającego japońskiego osiedla. Dziesięć lat później, będąc na rezydencji w Centrum Sztuki Współczesnej, Itaru Kato, Fuminori Hoshino i Yuu Yoshida zgłosili się do pracy przy budowie statku „Ojciec Bogusław” w podwarszawskim Ursusie. Zupełnie nie znając języka, pomagali bezdomnym z pobliskiego ośrodka pomocy społecznej, którzy po skończeniu budowy planowali wyruszyć w podróż dookoła świata. Postawa japońskich artystów i ich bezinteresowna praca przyniosły propozycję ze strony kapitana „Bogusława”, który zorganizował inny statek i pomógł w organizacji rejsu do Gdańska, a potem do Kopenhagi i z powrotem. Celem tych podróży było przewiezienie do Warszawy kamienia – głównego bohatera wystawy hyslom w U–jazdowskim. W praktyce członków kolektywu ważne jest przemieszczanie się i wszystko, co podczas podróży ich spotyka – może to być człowiek, kamień, a nawet ptak.

Inny przykład praktyki artystycznej reprezentuje kolektyw Bik Van der Pol, zaproszony na rezydencję w celu pracy z kolekcją i archiwum Centrum Sztuki Współczesnej, której efektem także będzie wystawa. Z pozostałymi tegorocznymi rezydentami łączy ich działanie typu place specific, czyli praca z ideą kolektywności, produkcja wiedzy i dzielenie się nią. Holenderscy artyści przyglądają się historii i zbiorom instytucji, przywołują mit założycielski i heroiczne lata 90., stawiając pytanie, czy wokół kolekcji można zbudować wspólnotę. Oddanie całego dziedzictwa instytucji kultury w ręce osób z zewnątrz to także przykład otwartości zapraszającej do współpracy instytucji i jej inkluzywności. Tworzący kolektyw Liesbeth Bik i Jos van der Pol w czasie rozmowy opowiadają mi o swoim doświadczeniu i metodzie pracy z kolekcjami z różnych stron świata. Ich praktyka napędza to, co w tej chwili najciekawsze w tej instytucji.

Artyści, z którymi rozmawiałam, na co dzień mieszkają w Belgii, Holandii, Japonii lub Szwajcarii. W czasie, gdy przygotowywałam wywiady, w internecie pojawiały się wiadomości o wygranej Pawilonu Litewskiego na Biennale w Wenecji – nota bene, zwycięski projekt był przygotowywany na rezydencji w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski – ale również o nadchodzącej katastrofie klimatycznej. Według różnych prognoz zostało nam dziewięć, dwanaście albo trzydzieści lat. Można tańczyć lub samoorganizować się, protestując przeciwko ograniczaniu wolności, nietolerancji czy złym decyzjom politycznym. A jaki może być opór wobec jedynego nieodnawialnego zasobu – czasu? Każdego z rezydentów zapytałam o przyszłość, gdy świat, jaki znamy, może się skończyć. Czym chcieliby się zajmować lub gdzie widzą siebie za dekadę? Odpowiedzi dają pewne wyobrażenie zarówno o kontekście kulturowym, z którego pochodzą, jak również o ich wizji przyszłych kolektywnie wytwarzanych procesów i przestrzeni oporu.

 

  • Tekst
    • Agnieszka Sural

Na zdjęciu Simon Asencio podczas prób do performansu To Be Real. Fotografia: Dawid Misiorny

Tchnienie oporu